Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Yaro
Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: wrocław/bielsko
|
Wysłany: Pon 12:02, 20 Kwi 2009 Temat postu: |
|
No i po Manguście....
Myślę, że powinien być chyba dział o nazwie "Po spotkaniach" albo jakoś tak by sobie relacje opisać.
Ale na razie...będzie tu
Cóż, wyruszyliśmy raczej wcześnie, bo 3 w nocy czy trochę po, to wcześnie... Jakoś nie mamy szczęścia do gps-ów, bo pojechaliśmy jakieś 30 kilosów w całkiem naprzeciwpołożny kierunek w stosunku do Łowicza. Ot, taki psikus
Ale i tak zdążyliśmy mimo niesprzyjających warunków. No i co z tego, jak, jak to zwykle bywa wszystko się opóźniło... I nie byłoby to może jakieś tragiczne w skutkach wydarzenie, bo to standard jakby nie patrzyć i u nas, ale pogoda nie rozpieszczała i sobie jakby tak trochę polewało... Więc mokliśmy i mokliśmy...
Jak już w końcu udało się znaleźć swój oddział i wszystko ruszyło do przodu, to choć mokro było dalej przynajmniej człowiek się ruszał i jakby cieplej było... Dowódca, dobrze, że był,ale z mapą nie dawał rady za bardzo i w różne kierunki się poruszaliśmy... Ogólnie zawsze potem trafiliśmy, bo jak to mawiają naokoło bliżej...
Trzeba przyznać, że dobrze,że się OP2 odzywał i kierował atakiem, i czyszczeniem miasteczka i nie tylko, bo marnie by to wyglądało... Ale na szczęście miasteczko zdobyliśmy błyskawicznie, głównie za naszym szybkim działaniem, bo inaczej jakby to zostawić dowództwu, to i ze dwa dni byśmy podchodzili. Potem nastąpiła mocna i zawzięta obrona. Przeważające siły wroga niestety zmusiły nas do odwrotu atakując z dwóch a nawet i trzech stron... I bylibyśmy my w sensie Raven przebili się gdzieś, ale 70% stanu osobowego padło i do widzenia... Powrót na respa...
No a potem już było ładowanie, jedzonko i kolejny wymarsz a następnie kolejny i tak się działo. Ogólnie jak już się coś działo, to była jazda. Rzeźnictwo i kukobijstwó
Nawet zdradziecka zasadzka zaraz po wyjściu z respa nie zdała się na nic Kubańczykom, bośmy wybili ich w pień. A potem sobie spacerowaliśmy i spacerowaliśmy aż w drodze powrotnej jakoś się nam udało stracić nasz oddział... Dokładnie nie wiadomo jak, ale jednak.
Żeby jeszcze ktoś raczył w radiu coś powiedzieć, naprowadzić, ale nie....
Więc niczym trzej muszkieterzy, ja oraz OP2 i rekrut c2aja postanowiliśmy sami pokonać wroga a w zasadzie otoczyć i wezwać do poddania. Nawet natknęliśmy się na przeważające siły wroga w okolicach respa i w przypływie humanitaryzmu darowaliśmy im życie. W końcu chłopaki dopiero co z respa wyszły i żal nam się ich zrobiło...
Udaliśmy się na poszukiwanie naszego zaginionego w akcji oddziału i naszego OP3, któren się, był z nimi stracił. I może dobrze, bo ktoś tam morale trzymać musiał jak nas nie było.
Oddziału nie udało się znaleźć. Za to przyłączyliśmy się do innego, który coś tam słyszał gdzie jest wróg... I wróg tam był. Ale i my. I nastał czas ognia i dymu. Wypieraliśmy wroga ostro poprzez krzewy i wzgórza, aż okopani w bunkrach z drzew zatrzymali nasz szturm i zaleglim w polu.
I tu się stała tragedia, gdyż moja replika raczyła odmówić posłuszeństwa I choć strzelała sobie, to niestety nie kulkami. Co było robić, wyciągnąłem dwie wierne klameczki. Oddałem OP2 swój niesprawny oręż i sam pod osłoną ognia ze strony OP2 biegiem szturmowałem umocniony bunkier nieprzyjaciela. Byłbym zdobył go, i choć ubiłem jednego to ich tam cała gromada niestety postrzeliła mnie śmiertelnie i padłem metr od bunkra. W tym samym czasie ktoś rzucił żółtego dyma i OP2 niczym predator czy inny tam drapieżnik wyłonił się poprzez niego i wpadł był do siedliska oporu wybijając obsługę...
Niestety i on padł, kiedy od na nasze plecy wpadł potężny odział Kubańczyków a było ich ze pińcet pewnie... Tak natarli, że dźwięk aegów był słyszany podobno w respie.
I wtedy padł rozkaz, o zawieszeniu działań wojennych...
Podsumowanie. Jak się coś zaczynało dziać, to było ostro i kulki śmigały gęsto a magi wymieniało się w momencie Deszcz, który raczył się skończyć w momencie końca imprezy był cokolwiek niesympatyczny. Ludzie fajnie. Odział w którym działaliśmy nie najgorszy, ale też szału nie było. Dowódca sympatyczny, ale mało operacyjny. Można powiedzieć, że impreza było udana. Było bardzo dużo ludzi i dzięki temu można było z kim powalczyć. Dobrym pomysłem, była koordynacja poprzez sztab działań jednej i drugiej strony. Bo zawsze jakoś tak robili, że wrogie oddziały się spotykały. Trzeba przyznać, że sztab miał kontrolę nad tym co się działo i owszem zdarzały się różne pomyłki ale wynikały zazwyczaj ze tego, że dowódcy oddziałów trochę inaczej realizowali rozkazy lub im się trochę na mapie kierunki myliły (nie tylko u nas tak było)
Gdyby nie deszcz, było zdecydowanie lepiej. Gdyby było nas więcej, moglibyśmy się we własnym gronie dużo lepiej pobawić a przynajmniej bylibyśmy siłą, która by miała większy wpływ na decyzję co będziemy robić... No, ale ja tam nie żałuje. Ostatnia akcja była przednia a wcześniejsze nie gorsze...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 20:34, 20 Kwi 2009 Temat postu: |
|
A ja się tak bardzo nie rozpiszę powiem tylko tyle:
1. Czaja masz nie wygodne fotele w skodzie, dupsko mnie strasznie bolało od siedzenia.
2. Zmęczony mokry i śmierdzący w jednym kawałku wróciłem do mojego ukochanego Wrocławia.
3. Rozwaliłem kolbę
4. Zatyrałem marpata (mowa o spodniach bo na bluzę uważałem bo OP5 jest właścicielem)
5. Rozwaliłem jednego maga należącego do OP5
To tak podsumowując zajebiście było
|
|
Powrót do góry |
|
|
OPERATOR 8
Dołączył: 31 Paź 2008
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Borów
|
Wysłany: Pon 21:47, 20 Kwi 2009 Temat postu: |
|
AD.1 Skoda jest oki! Polecam jakąś maść na hemoroidy:P
Na szczęści bez uszczerbku na zdrowiu i sprzęcie wróciłem do domciu....no może tylko moja pupa ucierpiała od serii w nią wycelowanej. Kupa się zdarza;P
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|