Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Yaro
Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: wrocław/bielsko
|
Wysłany: Wto 17:28, 10 Maj 2011 Temat postu: Borne Sulinowo 2011 |
|
Operacja Borne 2011
VI Majówka z ASG – Borne Sulinowo
Minął rok. Kolejny w oczekiwaniu na majówkę i Borne. Bo choć nie wszystko tak mi się podobało w poprzednim roku, to dwa lata temu było fajnie i zawsze należy mieć nadzieję, że będzie lepiej. Jak swoje podsumowanie imprezy zaczął Stevo BOS Bielsko, dowódca Korpusu Beskidy na majówce: "Nie nastawiaj się na wiele, a będziesz zadowolony", i coś w tym jest. Ale po kolei, bo nie może być tak hop siup na krowę i będzie ciele. Majówka to impreza w określonym czasie ale przygotowania do niej poprzedzał pewien czas.
Budynek z pozostałościami napisów radzieckich koło czołgowiska
Strych jakby w jednym z budynków koło off game
Przed Domem Oficera
Pan na koniku w tle na powiększeniu widać swastykę która umkła czerwonoarmistom
Ten czas to forum i organizacja się w różne TF-y, kompanie, korpusy, oddziały przez wszystkie strony konfliktu a więc: Sarię, Nerun, Kebur i partyzantkę terrorystyczną, prawą rękę wykonawczą organizatora czyli Rudej – Black Mirrors. Nerun SF był podobnie jak rok temu podzielny przeze mnie. Ludzkość chciała by jednostki miały nazwę korpus i tak się stało. Dodawanie ludzi trwało przez dłuższy czas i swoją końcową formę nabrało na kilka dni przed imprezą. Nie wiem jak to wyglądało w innych stronach. W momencie pisania forum innych stron jest jeszcze zablokowane więc trudno stwierdzić. U nas Armia Nerun SF składała się z: Korpusu I i II, Korpusu Poznań, Korpusu Beskidy, Kompani Dowodzenia i Batalionu Recon Breslau. Wyszło coś ponad sto osób. No niby niewiele, ale to byli tylko ci, co się zgłosili wcześniej a wiele osób zazwyczaj przyjeżdża na ostatnią chwilę i o tych w zasadzie niewiele widzieliśmy. Dowódcą podobnie jak rok temu był Andrzej.
Te drewniane schody pamiętają chyba lata budowy tego Domu
Dawne WC
Widok na spaloną rok temu częścią Domu
A w wannie jeszcze lód mimo, że prawie maj
Teraz zostały już tylko indywidualne przygotowania do samej imprezy. Uzbrojenie się, wyposażenie w papu, spanko i transport do miejsca przeznaczenia. Mój oddział miał być zdecydowanie większy, ale koszty udziału potrafiły pokonać kilka osób wiec osłabieni, i w mniejszym składzie w połączeniu ludzi z Wrocławia i Gorlic pojechaliśmy dzień wcześniej.
Niemieckie plakietki na ścianach
Kanał/korytarz techniczny
Kłomino i opuszczone miasto
Widok z budynku na budynki
Dzień wcześniej okazał się bardzo dobrym pomysłem. Byliśmy na miejscu w sile sztuk 4 już w nocy w piątek i po wstaniu rankiem był jeszcze cały dzień na zwiedzanie i zapoznanie się z okolicą. W planie były wycieczki do jakiś ciekawszych miejsc. To nie zdarza się często, że jadąc na imprezę asg można sobie pozwiedzać bliższą okolicę. W zasadzie prawie nigdy. Ale teraz akurat się trafiło.
Jeden z niewielu starych budynków
Tu chowano ruchome wyrzutnie rakiet
Ziemne stanowisko wozów pancernych
Teraz kącik cokolwiek historyczny kilku miejsc.
Po pierwsze Borne Sulinowo. Jeszcze niedawno teren zakazany i nie widniejący na mapie. Miasto gdzie całkiem niedawno stacjonowała armia radziecka w postaci 6 Gwardyjskiej Witebsko-Nowogrodzkiej Dywizji Zmechanizowanej. Teren gdzie obecnie prowadzimy swoje działania był terenem poligonu czołgowego. Ale to nie jest jedyny akcent wojskowy w historii Borne. Już w latach 30 został tu wybudowany przez III Rzeszę Garnizon Gross Born. To tutaj przygotowywały się wojska niemieckie do inwazji na Polskę w tym pancerna armia Guderiana a z uwagi na piaski, które były w większej części tego terenu, podobno i Africa Korps tu także trenowała przed swą inwazją na Afrykę. Dowodem mogą być znajdywane na ówczesnym wysypisku śmieci pozostałości po butelkach coca-coli ze swastyką. W zasadzie Borne od początku swego istnienia współczesnego, bo małej wioski Linde nie ma co liczyć, miała charakter militarny. Istnieją podejrzenia, że jest także część podziemna miasta gdyż siostrzane miasto w Niemczech posiada bardzo rozwiniętą tą część a trudno sobie wyobrazić bazę wojskową, w której nie ma schronów, w szczególności u Niemców, którzy przygotowywali się do inwazji na całą Europę. W dodatku Borne leży w obrębie Wału Pomorskiego. Ale do tej pory nie stwierdzono takowych podziemi, co jeszcze o niczym nie świadczy. Teren ten służył wpierw Niemcom jako poligon artyleryjski i czołgowy a potem i wojskom radziecki w podobny sposób. Do tej pory jest jeszcze nie w pełni rozminowany a co za tym idzie często znajduje się tu niewypały i niewybuch z różnego okresu. Zresztą, tuż przez majówką znaleziono pocisk w okolicach bazy Bravo. A dwa lata temu szwendając się nocami po terenie z BOS Bielsko mieliśmy okazję przechodzić koło min przeciwpancernych.
Magazyn/bunkier/skład na atomową broń rakietową
Murowane stanwisko strażnicze niedaleko od bunkru
Główne pomieszczenie bunkra
Jesteśmy w głownej komorze bunkra I świecimy
Poza budowlami o charakterze militarnym, czyli tam gdzie obecnie zamiast pocisków kilogramy kompozytu lata, znajduje się Dom Oficera, w który niegdyś stacjonowali właśnie oficerowie ( co poniekąd sugeruje nazwa budynku) wpierw hitlerowscy a potem radzieccy. Ten obiekt jak i następne zwiedzaliśmy z naszym przewodnikiem Słomkiem, który przybliżał nam historię tego terenu i obiektów które zwiedzaliśmy.
Jakieś pomieszczenia…
Pluton był tam gdzie może był pluton
Kolejny magazyn
Jeszcze nie świecimy a takie to niepozorne za nami
Sam Dom, to obecnie ruina. Choć konstrukcja trzyma się dobrze jako taka, w końcu porządna niemiecka robota, to trudno nazwać to dobrym stanem obiektu. Brak okien i wyposażenia. A w dodatku rok temu uległo spaleniu w jednej z części, która służyła w zależności od potrzeb za salę balową albo wykładową. Ciekawostką jest, że nad frontowym wejściem jest rzeźba jakiegoś jeźdźca, gdzie do tej pory można zobaczyć swastykę a co umknęło radzieckim wojskowym. W środku zostało sporo pozostałości poniemieckich właścicieli, ale jest ich coraz mniej. Można jeszcze zobaczyć plakietki z nazwami niektórych pomieszczeń, napisy niemieckie na ścianie z numerami telefonów w centrali telefonicznej a także nazwę producenta pisuarów w ichnim wc. Było tu także ówczesne jacuzzi a co ciekawe mimo, że już maj w wannie był lód… Za Domem Oficera znajduje się jeziorko i podobno da się w nim kąpać. Ogólnie byłby to świetny obiekt turystyczny gdyby znalazł się ktoś i to odnowił. A tak stoi po prostu ruina. Po śladach widać, że używany jest obiekt przez naszych do CQB i dobrze.
Samotny bunkier Wału Pomorskiego
Czegoś mu brakuje od frontu…[b]
[b]Ruda pogania wszystkich na apel
Siły Nerun SF wchodzą na plac
Black Mirrors wchodzi na plac apelowy
Drugi obiekt leży na trasie z Borne do Nadarzyna i nazywa się Kłomino lub Grodek. Jest to opuszczone miasto. Kilka budynków kilkupiętrowych stoi sobie samotnie. Niedawno było to kolejne garnizonowe miasteczko radzieckie. Teraz stoję ruiny. Ale nie takie poniemieckie, ale bardziej współczesne budynki z płyty. Idealne miejsce na zrobienie jakiegoś scenariusza la Grozny czy inne Sarajewo. Część budynków które stały została już wyburzona. Stała tu także poniemiecka, większa wersja Domu Oficerskiego, bo i Niemcy mieli tu swego czasu garnizon. Ten Dom został zburzony a cegły zostały wysłane na odbudowę Warszawy niby jako dar od Rosjan.
DCA Nerun Andrzej składa raport przed Rudą
BM i ich dowdca Vito
Wojska Keburu
A kiedy żmija gryzie w dupę – trzeba ssać
Trzecie obiekt który zwiedziliśmy to była baza radziecka gdzie stacjonowały rakiety atomowe w Brzeźnicy-Kolonia. Ta baza została już zbudowana od podstaw przez Rosjan w latach 60-tych. Było kilka podobnych baz o podobnym przeznaczeniu. Cały teren był oczywiście tajny, odgrodzony i zabezpieczony przez specnaz. Miał podobno 3 zony bezpieczeństwa. Drogi prowadzące do schronów były kryte przez siatkę maskującą, których elementy są do dziś widoczne na drzewach. Obiekt był otoczyny pasami okopów i mikro bunkrów strzelecki. Widać także do dziś stanowiska na pojazdy pancerne.
Młoda – Pani Burmistrz
Dubi I Szelma+ w trakcie pracy w Sztabie
Rejestracja uczestników majówki
Narada w Sztabie – A to jest potykacz
W drodze do bunkra znajduje się miejsce gdzie mogły się schować ruchome wyrzutnie rakiet. Trochę dalej jest zawalone wejście do bunkra gdzie była składowana broń atomowa. Ciekawe tylko jaka? Akurat jest możliwość wejścia do niego z czego oczywiście korzystamy. Dolne holl główny jest dostępny po zejściu jakąś drewnianą drabinką robioną domowym sposobem. Chwila, dwie i jesteśmy na dole. Duże pomieszczenie i sporo mniejszych które służyły za magazyny, laboratoria i socjal. Jest także głębinowa studnia z ujęciem wody. wejście do prawdopodobnie laboratoriów sugeruje, że były tu niezłe metalowe drzwi a może raczej z ołowiem. Teraz nie wiadomo, bo ktoś je zajumał sobie. Jak je wyniósł na powierzchnię, to już jego słodka tajemnica. Pochodziliśmy gdzie się dało, szybka sesja foto, bo jakże to tak by Pluton się nie uwiecznił tam gdzie mógł być pluton. I wracamy. W stronę słońca. W tym miejscu są dwa takie schrony/bunkry/magazyny. Budowano podobno także imitacje silosów jako atrapy by siać dezinformację, ale tego już nie zwiedziliśmy o ile to w tamtym miejscu było.
A kto to? A. Serwisant, B. Człowiek z serwisu, C. Naprawiacz replik. Poprawna odpowiedź kulka z 500 fps
Zachód słońca na tankodromie
Przed wyjściem na nocne zabawy
Jedni wychodzą inni schodzą na off game
Gotowi do wyjścia
W drodze powrotnej jest tablica o bunkrze Wału Pomorskiego. Skoro to miało być jakieś 160m to czemu nie. Ale cymbał stawiał tablicę, bo tam gdzie ona nas kierowała za cholerę żadnego bunkra nie było. A się trochę naszukaliśmy. W końcu poszliśmy drogą przez mostek i jest. Mikry trochę jakby. W dodatku wyglądał jakby go co trafiło i to ostro bo mu się na przestrzał zrobił wylot. Ale jest. I na pewno to bunkier. I oczywiście okopy. Już teraz nie tak imponujące, ale dobrze widoczne. Pewnie w pobliżu były i inne, ale postanowiliśmy nie szukać. Może kiedyś uda się przyjechać to sobie je poszukamy i zwiedzimy. Nasz przewodnik mówił, że na północ od miasta są ciekawe kompleksy przypominające MRU, więc może kiedyś się właśnie do nich wybierzemy.
Ranek w bazie Bravo – 5:33
Zimno mi jakby
Pałatki w bazie – jest klimat military
Idziemy…
Tak nam minął czas w zasadzie do oficjalnego rozpoczęcia majówki czyli godziny 17 w piątek. Zawsze mnie takie oficjalne imprezy bez części artystyczne nudziły, bo zasadniczo niczego nie wnoszą. Ale się ma ten aparat to się pyknie kilka fotek. Na plac zapędzono ludzi a w zasadzie Ruda przez megafon poganiał wlekących się. Na sam plac, gdzie już zgromadzone były jakieś osoby w rzędach i dwuszeregach marszem pojawiła się grupa Nerun z Andrzejem a potem w podobny sposób wmaszerowali Black Mirrors z Vito. A potem, jak to potem, było pitolenie o tym i o tamtym, że miło, że się wita, że należy być taki a zachowywać się tak a nie inaczej, bo pan z niebieskiego radiowozu odwiezie kogo trzeba. Ot takie oficjalne marudzenie. Och! Byłbym zapomniał, a to akurat ważne jest, było przedstawienie sponsorów. Zapamiętałem dwóch, bo trudno będąc ersoftowcem nie znać liderów rynku asg w Polsce, ale wymieniać nie będę, bo mnie nie sponsorują A przynajmniej jeszcze
Słoneczko wstało już… 5:57 i świeci całkiem ostro – zapowiada się piękny dzień
Iść ciągle iść w stronę słońca…
Jeszcze tylko lotnisko i jesteśmy na off-ie
Ranek na offie – przygotowania do wyjścia w teren
Stevo – dowódca Korpusu Beskidy z kórym walczyliśmy wspólnie na śmierć i życie
Po spotkaniu z Andrzejem, okazuje się, że jesteśmy ustawieni na wcześniejsze kombinacje alpejskie z Sarią i Black Mirrors i nie zaczynamy o 12 w nocy a o 22. No to trzeba zbierać swoich ludzi i ruszyć do celu. W tym roku, podobnie jak dwa lata temu działamy z ekipą z Bielska tworzącą Korpus Beskidy. Ten sojusz przetrwał całą majówkę. Stworzyliśmy nową strukturę i podzieliliśmy się na 3 oddziały Alfa, Bravo, Charlie. Czasami nawet i na mniejsze wedle potrzeb. Ruszamy po 21 w kierunku bazy Bravo. W drodze wyznaczmy punkt zborny w razie W i rozproszenia oddziału, co w nocy nie jest trudne do uczynienia.
Wieża w Keburze – z niej jednej nocy znikły dwie flagi
Mogłoby się już zacząć… tak stoję i stoję i nic…[b]
[b]Ruszliśmy…
Pozycje obronne po zajęciu Tiberii
Docieramy do bazy bez problemu, w końcu znamy ten teren. Na miejscu rozkładamy manele bo Alfa zostaje na noc tak czy siak. Teraz dowiadujemy się co mamy robić. Idziemy całą siłą na tankodrom by się ponaparzać z BM. Tak by reszcie gula skoczyła. Ma być głośno i kompozytowo. Taka ustawka do wybicia ich lub nas. Ruszamy po 22 w stronę pustyni. Jeden za drugim ścieżką do celu. Zasadą takich marszów w ciemności jest by trzymać kontakt wzrokowy z poprzednikiem. Nie jest to łatwe ale jak się nie ma nokto, to jedyne wyjście. Ja tam sobie idę wytrzeszczając oczęta na tego przede mną. Niestety tenże, nie wytrzeszczał i szedł sobie ścieżką i skręcił gdzie mu się wydawało, że ten przed nim poszedł. I trochę żeśmy zaszli o jedną przecznicę za daleko.
Zza krzaków i drzew wyszedł zaskoczony wróg…
Za nimi!!! I poszli…
W pogoni za wrogiem
Cały czas ich ścigamy i ścigamy
Namierzanie, celowanie i zdjemowanie… I tak cały czas…
Wracamy. A na radiu trudno się z kimkolwiek dogadać. Słychać jakieś strzały i wybuchy. To pewnie nasi już zaczęli się dobrze bawić a my dymamy jeszcze w kierunku. Dobrze, że w ogóle znaleźliśmy szlak. Zbliżamy się do punktu zbornego a tam w pobliżu na skrzyżowaniu okazuje się, że są nasi. Dołączamy i kierujemy się powoli w stronę Tiberii. Nagle jakieś głosy przed nami i latarki. Zalegamy gdzie kto może i czekamy na rozwój wypadków. Głosy się zbliżają. Cokolwiek pijanym głosem ktoś coś tam rzęzi że jak pójdą tędy własnie, to na Nerun dojdą, bo teraz jeszcze nikt ich nie postrzela i zrobią coś tam i takie tam. Ale trzeba uważać, bo w jednej ręce ma karabin a w drugiej piwo…. No świetnie! To jest teren gry i pijani a co dopiero pijący nie maja prawa tu być. A tu jeszcze z rozmowy wychodzi że to sam imć pan dowódca Sarii przed nami idzie. No proszę, proszę a to nam się kąsek trafił. Na razie siedzimy w krzakach w okolicach drogi i muru rozstawieni i czekamy, bo może jednak zawróci. Ale nie… Prze naprzód jak wóz pancerny nie zwracając uwagi na nic. Chyba Sarco krzyknął o identyfikację, sam nie wiem, ale po braku odpowiedzi pada komenda – Ognia!!! I sieje się kompozyt w stronę światła. Seria za serią z kilku bo chyba nie z kilkunastu aegów. W końcu zabezpieczaliśmy kawałek terenu.
Njabardziej skuteczna pozycja czyli leżąc
Jest I wróg… Już martwy
Biegiem za uciekającymi…
Chwila przestoju
Pilnowanie zajętego terenu
Wróg, jak to wróg odpowiedział kontratakiem. Posypały się mocne serie inwektyw, o całkiem mocnym kalibrze – wy sk<cenzura>syny, ch<cenzura>je, nogi wam z dupy powyrywam(wersja złagodzona by tych o słabych nerwach nie wzruszyć) i coś w ten deseń… Nie było to urozmaicone i powtarzało się niczym serie z kaemu. Ale ruszył na nas bo kulom się nie kłaniał, chcą pewnie uczynić z naszymi dupami czy nogami to czym nam wygrażał. Odwrót! Wycofujemy się, bo rozmowy nawet najbardziej logiczne z pijanymi jak uczy doświadczenie nie mają sensu. No chyba, żeby zglebować, zakneblować i związać, i odstawić gdzieś. I kusiło, ale to już by mogło być trochę na wyrost, choć pod larp-a podchodziłoby świetnie. Jednak wycofujemy się do punktu zbornego. Wiemy gdzie i najprostszą drogą śmigamy do celu. Ale goni nas postrzelany Wódz, wydzierając się i płosząc sowy krzykami, co zrobi nam, naszym matką, dzieciom i co tam kto ma jeszcze w rodzinie. Niestety, stan w który jest nie pozwala mu pójść tak jak my prostą drogą a szlakiem węża jest zdecydowanie dalej. A może to w ogóle taki taktyczny zwód. Może nie dostał żadną kulką… Bo będąc pijanym się chwiał, co utrudnia celowanie, że nie wspomnę o tym że ciemno jak w tej przysłowiowej dupie a ktoś raczył jeszcze księżyc wyłączyć. A do tego idąc tym zygzakowatym szlakiem też staje się trudniejszym celem. Ot, taktyczne myślenie z tym piciem chyba. Tak czy siak, miał spore opóźnienie co do nas, ale animuszu i agresji w nim było więcej niż w naszym oddziale.
Znowu kontakt
Znany wróg… tuż tuż byłem przed dotknięciem i silent killem a ktoś mnie trafił o włos od…
Medyk w pracy
A tu już medyk medyka musi ratować…
Kontrnatarcie niebieskich z Sarii
Nie mamy żadnego poczucia winy po tej akcji. Wcale nam nie jest smutno i nikomu a w szczególności jemu nie współczujemy. Dostał i to dostał za mało. I tu, choć to dopiero wyszło rankiem czy też w południe dla nas, organizator zadziałał tak jak powinien, czyli odsunął pana od dowodzenia. Uważam, nie tylko ja zresztą, że powinien być wydalony z dożywotnim Banem!!! Ale może walnął skruchę, obiecał krucjatę do miejsca świętego jakiegoś i że wykopie jakieś bunkry za rok, bo na majówce został. To już decyzja orga. Dla mnie Ruda przez tą akcję ma plusa, bo tego się po organizatorze należało spodziewać i pewnie z ciężkim sercem musiała taką decyzję podjąć w stosunku do jednego z organizatorów poniekąd.
Coraz więcej wroga w okolicy, coraz więcej rannych i martwych naszych…
Niebiescy szturmują…
Pochód martwych do bazy Bravo
Baza Bravo
Rilaks i czekanie na respa w bazie
No majówka jednym słowem..
A my po tej akcji wracamy do bazy Bravo. Tam chwila odpoczynku. Chyba układy i mieszanie się coś pozmieniały. Na razie siedzimy w bazie. A Bravo jest dobrze umocnione. Sporo okopów, pseudo bunkrów. Tylko całość trochę wypacza to, że już z daleka widać ją w lesie bo się świeci jak to całe Las Vegas od latarek. W trakcie tej przerwy co jakiś czas prosimy o zaciemnienie jak się jakieś postacie zbliżają. Na szczęście, to zazwyczaj nasi, ale licho nie śpi. W końcu Andrzej wysyła nas w teren. Gdzieś w osadzie Nunu ma być jakiś zrzut czy też kogoś trzeba przejąć. Więc wychodzimy. Teraz nauczeni, że jest ciemno i trzeba tego przed sobą widzieć udaje nam się nie pogubić. Powoli, przez noc maszerujemy a raczej krok po kroku się wleczemy. Cisza, może nie dosłowna, bo słychać nasze kroki, łamanie jakiś drzewek, szum wiatru i inne leśnie odgłosy. A słuch jest cały czas wytężony na maksa, bo nie wiadomo czy ktoś się nie skrada koło nas.
Spokój i cisza…
Czas na kolejną przygodę
W drodze na Gardło Kasandry
Nic tylko droga i pył pisaku się unosi w powietrzu..
Bo marsze mamy opanowane do perfekcji
Kontakt! Jakieś światła z boku. Ktoś idzie. Zalegamy. Ja gdzieś pod koniec pochodu na przedzie Alfy czekam aż czoło czyli ci, co maja nokto dadzą znak i się tych ze światełkami zdmuchnie. Ale pozwalamy im przejść. Ruszamy dalej. Teren nierówny i po prawdzie to ja nie wiem gdzie jesteśmy. Po dłuższym marszu, kolejne światła. I głosy. Wróg. Rozciągamy się i powoli tyralierą idziemy w kierunku źródła dźwięku.
Marsz koło muru/płotu…
Jakis odział prowadzi wojne pozycyjną z wrogiem
No to gdzie ten wróg…
Dalej, naprzód… za wrogiem…
Do mnie już nie, ja się już nie bawię….
Kontakt!!! Która strona krzyczy, nie wiadomo. Ale zaraz po krzyku idą w ruch aegi. Serie z obu stron i nawoływania o identyfikację. Przerwać ogień! Jaka stron?! Z drugiej pada – Nerun! No pewnie, każdy może sobie to powiedzieć. Jaki oddział?! Dowództwo! No w mordę jeża, sam tworzyłem oddziały dla Nerun, i wiem, że żadnego pod nazwą Dowództwo nie było. Owszem Kompania Dowodzenia tak, ale nie takie coś. Ognia!!! Jedyna słuszna komenda jaka może paść z mojej strony. I zaczęło się. Naparzamy się.
Killim….
Walki o kopalnię
Pod górkę nie jest łatwo leżać iść… ale przygwoździli aż miło
Drzewko, krzaczek, pagórek i kolejny metr bliżej celu
Kontakt z tyłu kopalni… trzeba teraz wracać…
Kolejny kontakt z flanki
Walka…
Medyk! Pierwsi ranni. Osłona! Zachodź z prawej! Dostałem! Dawaj światło do przodu! Oświetlać cele i siać! Magazynek! I tak w kółeczko. Wymiana ognia trwa. Ale powoli zbliżamy się do jakiejś ściany jakiegoś budynku. Raczej ruiny… Zachodzić z lewej! Do przodu! Już jacyś nasi są pod ścianą i sieją z bliska. Nagle pada – przerwać ogień! To zieloni! Nasi! Nasi? Z której strony to padło, to nie wiem. Ale okazuje się, że rzeczywiście nasi. Idziemy do nich. Ponad pół godziny naparzania ze swoimi. Strat śmiertelnych brak, za to rannych trochę jest. Siedzimy przez chwile razem. Światła z lewej!!! Zgasić latarki! I nastaje cisza i ciemność. Trupy! Znowu luzik…
Otaczają nas…
Zbieramy się i idziemy w stronę Gardła Kasandry. Jakieś zamieszanie, ale okazuje się, że to znowu nasi idący w stronę bazy Bravo. Bielsko poszło przodem my wzdłuż muru który okala poligon strażacki. Idziemy w kierunku off game. Powoli, bo może się i tu wróg czaić. Prowadzę, bo teren mi już znany. Jakieś światła. Gleba. Wpierw myślałem, że to jakiś posterunek przed nami, ale światełka się zbliżają. Pech chciał, że część jest na otwartej przestrzeni. Ale zalegamy i czekamy co będzie się działo. Trochę ich jest i idą w naszą stronę. Kurde, klęczę, ale jestem na kawałku jasnego więc jak się poruszę mogą zauważyć ruch, to nie zmieniam pozycji. Rozglądam się, ale moi leżą więc jakby co, będzie ostro. Nieznany oddział się porusza, jakieś światło pada nawet na mnie, ale chyba niczego nie zauważyli bo idą dalej. Kto to, tego nie wiem. Mógł być to nawet BM, bo gdzieś z ich relacji wyszło, że koło Gardła Kasandry starli się w nocy z naszymi. Może to ci, z którymi sami się starliśmy. Ale przeszli. I my ruszamy dalej wzdłuż ogrodzenia. Gdzieś tam Bielsko po drodze zlikwidowało jakieś siły wroga. My dotarliśmy do drogi na bazę Bravo i rozstaliśmy się z częścią ludzi z Korpusu Beskidy i pomaszerowaliśmy do Bravo.
Każde drzewko dobre jest by mieć trochę osłony…
Odwrót…
Osłona i po rannego…
Jest źle i coraz gorzej…
Przerwa. Już późno. Coś po 3 w nocy. Wyznaczam warty na swoim sektorze i walimy w kimę. Kontakt!!! Śni mi się kurde coś czy serio to? Budzę się i budzę resztę ludzi. Ktoś atakuje bazę. Jest po 4 w nocy. Dobry czas na atak, ale na szczęście u nas ktoś jednak pilnował. Wysyłam chłopaków na prawe skrzydło czyli centrum naszej bazy a sam zostaję. Dobry dowódca wroga posłałby dwa oddziały jeden by mieszał a drugi z flanki po cichu atakował. Akurat tak się nie zdarzyła. Strzelanie z wrogiem trwa jakieś 15 min i nastaje cisza. Wracamy do wart i snu.
Trzeba się przebijać…
Kolejny ranny… Coraz mniej już żywych…
Przebijanie się przez lasek
Świta… Czas się przekonfigurować i wrócić na off-a. Ruszamy. Po drodze elegancko próbujemy na skróty bo tak mi jedna dróżka pasowała. Cóż… Błąd. Dymamy cokolwiek na około, przez śmietnik z dawnych czasów a wiec potwierdzają się słowa naszego przewodnika historycznego Słomka a potem na przełaj przez lotnisko. O 9 mamy ruszać w teren.
Magazynek! Osłaniam!
Do tyłu!!!
Po 9 wraz z resztą Korpusu Beskidy ponownie dzielimy się na Alfa, Bravo, Charlie. I ruszamy ku przygodzie. Cel, to dojść do bazy Bravo po rozkazy. Ale tak iść prosto to nie bardzo. Skoro Recon prowadzi to trzeba by co zwiedzić w okolicy. Teren tym co nie byli jeszcze tu, pokazać. A może się trafi jakiś obcy. Więc mijając punkt zborny idziemy w stronę krzyżówki przed Tiberią a potem i ruszamy na Tiberię. Zajmujemy ją pustą. Aż tu nagle zza jakiś drzewem wychodzi jakiś oddział. No przecież, że nie nasz. Po szybkiej konsultacji ze Stevo, ruszamy za nimi. I pogoniliśmy im kota. Dobrze się zaczyna. I nie kończy. Chwile potem kolejne siły wroga w oddali. Nic to, poprzez krzaczki ruszamy na nich. Wyganiamy ich ze wzgórz i bunkrów. Pojawiają się też jakieś nasze jednostki. Od strony Gardła Kasandry. Walczymy na sporym obszarze i trochę się rozdzieliliśmy. Raz jedna strona ma kontakt raz druga strona. W końcu się jakoś odnajdujemy. Ale wróg już podciągnął większe siły. I zaczyna nacierać. Bez większego problemu sobie z nim radzimy i ruszamy do Bravo. Tam chwila przerwy. Niby trochę walki ale czas leci.
Przeżyła garstka
Jazda na PTS-ie to najfajniesza rzecz na świecie – szkoda, że turyści bez okularków są…
W drodze na obiad…
Jest radość..
Andrzej wysyła nas by zająć kopalnie i mówi, że trzeba też elektrownię zająć bo to ważna rzecz by była zajęta. Spoko. Się zdąży się zajmie. Idziemy w stronę kopalni. Wpierw Gardło i teraz wzdłuż ogrodzenia. Alfa prowadzi. Wychodzimy na tyły jakiś naszych oddziałów. Leżą i prowadzą jakąś wojnę pozycyjną z wrogiem. Ktoś coś tam dowodzi, ale jakoś to marnie idzie. Więc rozwijamy linię i do przodu. Naprzód!!! Ruszamy biegiem waląc w co się da i kogo się da. Dołączają do nas leżący i zdziwiłbym się gdyby tego nie zrobili i gonimy uciekających Niebieskich i Pomarańczowych. Czeszemy równo. Wyparliśmy ich skutecznie. Zostają jakieś oddziały by pilnować terenu a tu z prawej strony toczy się walka pozycyjne (znowu) o kopalnie. Tak być nie może. Ruszamy i my na ten obiekt. Jak w trakcie otwartego szturmu straty były niewielkie, tak teraz rannych przybywa. Ale uparcie przemy pod górę zdobywając po kolei każdy punkt oporu. Wzdłuż ogrodzenia i z lewej flanki oskrzydlamy wroga. Dostaję. Medyk!!! Dobrze , że to kilka oddziałów jest to i medyków sporo. Podbiega jakiś. Wracam do gry. Może na minutę i znowu – medyk! Nie tylko ja krzyczę sobie w ten sposób. Zresztą zdzieram gardło krzycząc na resztę by podchodziła. Kurwa! Nie lubię dowodzić. Zamiast drzeć japę, porobiłbym fotki albo bym se postrzelał. Ale nie jest tak źle. Ludzie wypierają wroga. Ja sobie strzelam i znowu się drę. Kopalnie nasze. Jajca też nasze. Piotr bierze jakieś do ładownicy. Niestety nie przewidział, że to surowe i stała mu się w tejże ładownicy jajecznica.
Danio w misji fotograficznej
Przed Sztabem
Się i wojska wszelakie też woziły
Kontakt z tyłu!!! Jakieś dwa pomarańczowe typy się chciały wbić. No to na nich. Niestety zwiali. Oki. Pora słuszna, czas na obiad. Głodny żołnierz, to marny żołnierz. Idziemy w stronę off game. Wróg z lewej! Zaczyna się walka. Zachodzą i z lewej i od frontu. Przedzieramy się powoli. Straty coraz większe. Do tyłu nie da rady, bo też się ktoś zmaterializował. Z prawej jest młodnik a więc strefa zakazana. Trzeba się przebić w kierunku off game. Nie ma rady. Ale niektórzy nie mają już szans na wycofanie. I choć medycy robią co mogą, to nie ma szans by podejść i leczyć. Zginą. Resztka naszych mimo wszystko próbuje przedrzeć się. Ruszają. Ja za nimi już w charakterze trupa tylko. Ktoś jeszcze ginie, ale się udaje dostać do drogi i potem już w stronę naszego punktu zbornego. Czekamy chwile na resztki trupów i ruszamy na off game na przerwę i jedzonko.
Wracający z pola walki…
Eaton
Jest zupa jest dobre morale do dalszej walki
Ruszamy znowu w pole
Tuż pod Tiberią…
Zginął na posterunku…
Obiadek, obiadkiem a w pole trzeba ruszać dalej. Po zebraniu się do kupy ruszamy. Teraz idziemy na tą elektrownię, co to jej wcześniej nie udało się nawet zaatakować. Wpierw opanowujemy skrzyżowanie przed Tiberią. Pusto. Zostawiamy tam kogoś na straży. Alfa rusza na Tiberię. Kilku z prawej kilku z lewej strony drogi do wioski a ja sobie dróżką bo pogląd na sytuację taktyczną mieć trzeba. Ruszamy. Za nami idzie Baravo i Charlie. Kontakt! Siedzą psiajuchy w jakimiś bunkrze. Cóż. Metoda szybkiego szturmu się do tej pory sprawdzała. Więc ruszamy z prawej i lewej strony. Alfa składała się pierwotnie z trzech sekcji, ale w międzyczasie doszli nowi i teraz ma 5. To daje zawsze więcej możliwości. Szturmujemy pierwsi, ale na plecach mamy żądnych świeżej krwi bielszczan. Pada jeden bunkier potem drugi. Jacyś Saryjczycy się cofają. Skrajem drogi nasi wypierają wroga do lasu. Reszta czyści teren Tiberi. Opanowana. Nie wiemy co dalej a z bazą nie ma się jak połączyć. Widzimy, że z off game idą spore siły Sarii. Pada komenda do wycofania. Wpierw do skrzyżowania, tam się przegrupujemy. A na skrzyżowaniu nie jest fajnie. Z tyłu atakuje Saria a przed nami spore siły Keburu i jakieś mniejsze Sarii. Drogą którą przybyliśmy, też jacyś pomarańczowi się skradają. Jesteśmy otoczenia. No to Alamo. Każdy znajduje sobie jakieś miejsce i walczymy do krwi ostatniej. Ja jestem w jakimś pseudo bunkrze z Tomim i jogim. To nawet nie okop raczej jakaś dziura z nasypem z ziemi. Przynajmniej mamy medyka – jogiego. To cieszy. Za to pozycja do kitu. A tu się zbliżają. Walimy. Jedni się przyznają inni nie. Tomi dostaje. Więc ja walę. Ciekawe, że leże obok niego a on częściej dostaje. Widocznie z gorszych miejsc on ma gorsze. Jogi leczy najpierw jego potem jeszcze kogoś za górką. Wróg podchodzi. Połączone siły Keburu i Sarii już w dużej ilości. Część skupia się z prawej strony a tam Tomi ich odgania i kto jeszcze z naszych to nie wiem. Ja tych z lewej. Tam większe krzaczki i więcej drzew, wiec mają się gdzie schować. Jeden jakiś niewrażliwy na kulki. Ale ja tam za mocnej repliki nie mam, więc się nie buntuję, bo ktoś z mocniejszą zza mnie go rozwala. Trafiam do jakiegoś za drzewkiem. Był nawet dobrze schowany frontem ale tyłek mu cokolwiek wystawał i chyba poczuł. Komplet magów wysiany. To chyba jedyna imprez, gdzie się cieszę, że mam hi-capa. Co z tego jak się i on kończy, bo cóż to 200 kulek. Wyciągam klamkę i ładuję magi. Zachodzą nas już coraz bardziej z boków i od tyłu. Coraz częściej słyszę – martwy! niż wołanie o medyka. Dostaję kolejny raz. Już chyba trzeci. Tomi pada. Uleczony strzelam do zbliżających się od frontu i z boku. Dostaję znowu. Jestem martwy. może dobrze, bo tylko klamka czyściwo naładowana została i jeden real. Dostaje jogi i też staje się martwi a na nasze pozycje wbijają ci źli… Dookoła sami martwi. Głównie nasi. Cóż. Tak bywa. Ale walka fajna i trochę trwała. Ile, trudno orzec może pół godziny, może dwadzieścia minut. Nie ważne. Było że tak powiem epicko. Zbieramy się i do bazy marsz.
Tiberia jest nasza – przez chwilę…
Wycofując się napotykamy wroga przy skrzyżowaniu
Ktoś się zbliża do mojego dołka…I nie jest to pan od pizzy…
Raz my ich raz oni nas…
Spotkanie na skrzyżowaniu…
Znowu baza. Czekamy na respa. Okazuje się, że w elektrowni trzeba było odpalić świece dymne. Widzieliśmy a owszem, ale nie wiedzieliśmy po co są, to je zostawiliśmy. I chyba dobrze, bo do ich odpalenia potrzebny saper. A tego nie mieliśmy na składzie. Dostajemy zadanie jeszcze raz wpaść i wysadzić. Otrzymujemy wzmocnienie w postaci dodatkowego teamu z saperem. I ruszamy. Ku przygodzie. Kolejnej. I znowu skrzyżowanie. Teraz zajmuje je Bravo i Charlie. Ruszamy na Elektrownię. Jest opór. Ale tego się spodziewaliśmy i na to liczyliśmy. Teraz jest większy. Ale zajmujemy teren. Tylko, coraz więcej wrogów nadciąga od strony offa game. Już zajęli teren przed elektrownią i wbijają w las po lewej stronie drogi.
Niescy idą sobie gdzieś…
I my też sobie gdzieś idziemy…
Znowu w Bravo
Spokój i cisza I tylko poopalać się nie można..
Każdy znajduje sobie miejsce do obrony. Trzeba wysadzić to cholerstwo. Pod osłoną ognia saper odpala petardy. Zadanie wykonane. Ale wróg jest wszędzie. I to w większej ilości. Strzelamy do tych co przed nami. Przedzierają się wzdłuż muru od strony pustyni. Poprzez las podchodzą wzdłuż drogi i słyszę, że od tyłu też się coś dzieje. Wywalam serię za serią. Inni też napieprzają. Leże sobie pod drzewkiem koło bunkra. Strzelam do pobliskiego wroga i nic. Padła bateria. A kurde sobie nie zabrałem drugiej. Klamka w dłoń i czekam. Strzał. Pusto. No nie ma gazu. Niech to cholera trafi. Wołam by mi jakąś replikę lub klamkę podali z bunkra. Kurde raczej charczę, bo sam siebie nie słyszę… I w bunkrze nie słyszą. Został jeszcze nóż, ale nie wypada. Ktoś wpada do bunkra i krzyczy – nie żyjecie. I nie żyją. Z tej odległości nie ma opcji. Oooo.. jakbym tak miał ten cholerny gaz w klamce, to zrobiłbym mu to samo. Ale gaz jest w plecaku przytwierdzonym do kamizelki. Sam się nie dostanę. Więc czerwona czapeczka i trup. Pech, kurde pech. Kolejne Alamo, ale teraz bez wielkiego strzelania jak dla mnie. A takie fajne cele mi się wystawiły. Prawie rzucać kulkami bym mógł…
Wracamy na offa. Czas na nocne działania.
Medyk brzmi dumnie…
Jeszcze trochę przerwy
Ruszamy ponownie na Tiberię. Teraz z saperami by wysadzić Elektrownię
Elektrownia pada…
A my znowu mamy Alamo
Druga noc. Pada pomysł że idziemy na stolicę Kebabów. Czemu nie. Przynajmniej blisko. Wpierw przepuszczamy jakiś większy oddział Kebabu, który wraca z swej bazy. Zaciemnieni, żeby się nie zorientowali, że ktoś się sposobi do wyjścia. Przechodzimy przez mur graniczny. Robimy linię i idziemy. Mamy 3 nokto więc przewodnicy są. Na tle piasku choć ciemno, widzimy się i spokojnie powoli się zbliżamy do budynku. Zajmujemy budynek i pobliski bunkier. Bez strzału i bez hałasu. Ci co nie śpią stają się martwi. Tych co śpią zostawiamy w spokoju. Teraz w stronę Tiberi. Po drodze są jakieś bunkry i wieża z flagą a do tego jacyś ludzi. Skradamy się powoli. Niespiesznie. Podchodzi Sarco i mówi, że batki mu w nokto padły i zaraz wraca. Część naszych prawą stroną drogi wyprzedziła resztę. Zalegamy i czekamy. Ktoś przeszedł w naszym pobliżu i chyba poszedł na off-a. a my trwamy. Cisza i spokój… Przez chwilę. Kilka osób wyszło z okopu i idzie w naszą stronę. Pada światło na naszych i stało się. Poszły w ruch aegi. Kilka serii, pomarańczowi dostają. Jakieś przekleństwa. Co kurwa robisz?! Jak stoisz na warcie?! Do swoich durniu strzelasz! Pada kolejny promień światła na tych w ciemnościach. O kurwa, to zieloni!!! Przejmujemy teren. Zdejmujemy flagę Kebaru. Dochodzi Sarco. Decydujemy się na marsz do Tiberii. Widzimy ognisko więc ktoś tam jest. Więc idziemy na bezczelnego. Ja z Sarco odpalamy czołówki i głośno gadając powoli idziemy od strony Keburu przez pustynię do Tiberi. Za nami w cieniu latarek w tyralierze idzie reszta gotowa do akcji.
Nasi padają…
Saria zajmuje coraz więcej zdobytego przez nas terenu…
A mi padła batka i skończył się gaz chyba na taki widok… Eeeech ;(
Saria przejmuje Tiberię…
Gdzieś na piaskach pustyni bronią się samotne jednostki
Stó! Kto idzie! Jak kto… Zielone diabły – pada odpowiedź z naszej strony. Podchodzimy i przyłożenia dodajemy – nie żyjcie. Reszta naszych zajmuje Tiberię. Ktoś w bunkrze otwiera ogień i zostaje zdjęty. Małe zamieszenia z namiotem, bo ktoś był a jakoby nikogo nie było. Zostaje to rozwiązane. Ale że blisko jest resp, to ruszamy dalej. Kierunek – baza Bravo. Postanowiliśmy sprawdzić czujność naszych sił, po doświadczeniach w Keburze i Tiberii. Nie jest źle, zobaczyli, nakazali identyfikację. Chwila przerwy i wracamy na off-a, ale przez Gardło. Nikogo nie spotykamy. Spokojny spacer wśród gwiazd. Przed nami Tiberia. Rozwijamy linię i podchodzimy. Znowu ktoś jest przy ognisku. Odpalamy latarki i full auto. Przeciwnik zlikwidowany. Bardzo zawiedziony i rozgoryczony, że znowu dostał po tyłku. Takie życie. No to teraz trochę snu i rankiem do czynu.
Zachód słońca nad mikro pustynią
W świetle zachodzącego słonka i dymu po przejeździe PTS-a
Niedzielny majowy poranek na Borne
Ostatnio zmieniony przez Yaro dnia Nie 22:34, 15 Maj 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Yaro
Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: wrocław/bielsko
|
Wysłany: Wto 18:04, 10 Maj 2011 Temat postu: |
|
Zdobyczna flaga Keburu nad naszym obozowiskiem
Ranek jak to ranek. Śniadano i czekamy na Bielsko. Okazuje się, że ci, co w nocy nie byli na akcji wczesnym rankiem zajęli Tiberię (współczuję tym co tam byli, pechowa noc i pechowy poranek) i czekają na wsparcie. Alfa rusza sama. Bravo ma dołączyć później. Wbijamy do Tiberii, ale tam tylko nasi. Dzielimy się z Charlie sektorami. Alfa bierze bunkry, rejon Elektrowni i namiot. Charlie lewą stronę lasu za drogą. Są z nami jeszcze odziały z Korpusu II które pilnują skrzyżowania oraz jakieś inne bliżej nieznane.
W zdobytej wczesnym rankiem Tiberii czas na foto
Charlie z Bielska
Kontatk!!!
Pojawiają się pojedyncze sztuki wroga..
Długo nie trzeba było czekać i pojawili się niebiescy od strony off game. Na pustyni w Keburze też się jakieś siły zbierały. Ale ci byli jeszcze daleko. PTS podwoził wrogie siły w sporych ilościach. Ale na razie dosyć daleko jeszcze. Za to Saria od strony off-a rozpoczęła natarcie. Wzdłuż Elektrowi i muru a część przeszła na lewą stronę i przez las atakował na Charlie. Na razie odpieramy ataki bez problemu z małymi stratami. Przemieszczam ludzi to tu to tam wedle potrzeb. Ruszył i Kebur. Przez pustynie idą na skrzyżowanie przed Tiberią. Na szczęście są tam nasi. Odpierają atak za atakiem. Nas atakują niebiescy i powoli spychają z naszych pozycji. Ale mamy kolejne wsparcie naszych. U mnie jest spokojnie o ile tak można powiedzieć. Za to Charlie dostaje mocniej. Niektórzy są odcięci i nie mają szansy na wycofanie się i na pomoc medyka. U nas medycy biegają jak szaleni. Od drzewka do bunkra. I tak kilka razy. Czasami trzeba wyciągać rannego spod ognia. To lubimy. Jest akcja. Wroga coraz więcej nas coraz mniej. Pierwsze trupy. Od strony pustyni tez się jacyś zbliżają. Powoli wycofuję ludzi. Dostaję. Medyk! Po kilku chwilach a raczej minutach znowu. W gorszym miejscu, ale medykowi się udaje. Cofamy się. Kilku jest odciętych. MaciekV2, Rastax już nie mają się jak cofać. Tomi i Grey walczą pod murem i padają po jakimś czasie bez osłony a za murem podbiegają niebiescy. Daje komendę by Alfa i Charlie wycofały się do punktu zbornego. Kto może i da rady. Widzę jak się jakiś skrada za murem i zaraz zdejmie naszych wiec wybiegam i walę do niego i chwilę potem sam dostaję. Dla mnie koniec. Nasi się wycofują, albo martwi schodzą z pola. Pustynią zapierdala bo inaczej się tego nie da nazwać PTS z Black Mirrors. Podjeżdżają prawie pod nasze pozycje i się desantuję. I dostają serie od wojsk Sarii, z którym teraz współpracują.
No to się bronimy
Mnożą się niebiescy od strony off game
Odciąganie rannego spod ognia nieprzyjaciela
Każdy kawałek osłony jest dobry
Nasz jest ten kawałek pustyni
A Sarii coraz więcej a nas ubywa
Schodzimy. W punkcie zbornym są nasi z Bravo. Ostrzeliwują Kebaby. Trochę walki i schodzą do bazy Bravo wraz z nami. W bazie przerwa i czekanie na respa. Dostaję kolejne zadanie od Andrzeja. Czekam jeszcze tylko na niedobitki spod Tiberii. Gdzieś tam jest Charalie i A4 oraz Tomi i Wojak. Zbieramy się do wyjścia z bazy, reszta najwyżej dołączy, ale Andrzej nas zatrzymuje mówiąc, że idzie duży szturm na bazę. No to się rozkładamy i czekam na wroga. Biorę Alfę i dymamy na lewą flankę okopami, bo tam jest najlepsza droga by nas zajść z tej strony. Na przedpolu powoli pojawiają się jednostki wroga. Niestety sami wpadli na pomysł pójścia z naszej lewej strony i dopadają okopów. Teraz wymiana ognia. Nadchodzi ich coraz więcej, ale atakują centralnie. Niestety siły które puścili na nasze stanowiska są bardziej liczebne niż nasza osłabiona Alfa. Cofamy się metr po metrze. W końcu jesteśmy na naszych pierwotnych stanowiskach. Medyk! Uważaj z prawej! Dostałem! Medyk! Podchodzą z prawej! Co chwila jakieś krzyki. Wychylam się ponad okop i walę do zbliżających się coraz bardziej.
W okrążeniu
Pojawia się i Balck Mirrors
Desant BM
Cdn desantu…
I Kebur też tam był…
Awaria! Silnik mi się poluzował i postrzelane. Biorę klamkę i walę. I nawet trafiam, bo są blisko, coraz bliżej. Spod niebieskiego dachu naszego małego bunkra mogę sobie spokojnie strzelać. Tu jest na razie przestój. Ich straty też są coraz większe. Zaczyna się wojna pozycyjna. Dla nas lepiej dla niech niekoniecznie. Biegnę na prawą stronę. Szukam naszych i jakiegoś śrubokrętu albo imbusa. Wpadam do kolejnego bunkra. Tu siedzi Sarco, Junior, jogi, Kestsok, Michał. Walą w co tylko się nawinie. Jest i śrubokręt. Replika zaczyna działać. No to walczymy. Znowu na lewą stronę. Ktoś z wrogów się przedarł nielegalnie przez młodnik ale został i tak zastrzelony nie mówiąc o opieprzu. Mamy coraz więcej rannych ale to ogarniają medycy. Gorzej, że coraz więcej jest i zabitych. Na szczęście godzina repsa się zbliża i będziemy mieć nowe „świeże” siły. Innym mankamentem jest niestety to, że zaczynają padać repliki. Piasek nie służy im za dobrze a jest on wszędzie. No i baterie też mają takie prawo. Nie jest za fajnie. A zapowiada się że będzie jeszcze gorzej. Dociera do nas Alfa 4, która wracając z off-a robi zamieszanie na tyłach wroga i zdejmuje około 10 ale ginie i teraz czeka na repa. Walka trwa. Ile, to trudno powiedzieć, ale już trochę.
Siły Nerun na skrzyżowaniu
Sarco i jego SAW wymiatający żółtych…
Znowu baza i czekamy na rozkazy
Przygotowania do obrony bazy Bravo
Przerwać ogień! Nie strzelać! Takie krzyki ze strony wroga. Rozejm jakiś? Ciekawe dlaczego? Może kolejny niewypał się trafił. Spotkania dowodzących stronami – Andrzej, Padaka, Wiary. Coś tam ustalają. Wraca Andrzej, wzywa dowódców oddziałów. Okazuje się, że ma być teraz ustawka. My na nich a raczej oni na nas. Czyli drugi szturm na Bravo. Wszyscy się respią. Z jednej strony to dobrze, bo będzie większa zadyma. Ma się to nie liczyć do scenariusza. Ot taka yebanka. Części naszych się to nie podoba, bo nas teraz jest zdecydowanie mało a Saria i Kebur mają wszystko co się rusza. Stosunek sił 3:1 to nawet jak na obronę nie jest dobrze. Ja trochę rozumiem przeciwnika. Bo jak mu teraz pójdzie wracać na respa a potem dostana jakieś dziwne rozkazy ze Sztabu to nie ma szans że się im coś takiego ponownie przytrafi. Ale dowódcy ustalili i się zaczyna.
W polu widzenia pojawiaja się siły Sarii I Keburu
Każde miejsce jest dobre do obrony
Walka trwa
Zaczajony gdzieś fotograf…
Okop… Jeden z wielu…
Andrzej – dowódca Nerun
Znowu jestem na lewej flance. Wróg rusza. Jest ich w cholerę i trochę i są teraz bliżej niż poprzednio. A co najważniejsze teraz atakują wszyscy. Poprzednio atakowały różne oddziały w różnym czasie w zależności jak szybko doszły do Bravo. I nacierają ostro. Maja spora przewagę a nas coraz mniej. Medycy latają to tu to tam, ale nie na wiele się to zdaje. Rannych przybywa. Martwych też. Strzelam. Koledzy obok też strzelają. I znowu silnik się poluzował. Fuck! Klamka już tak zapiaszczona, że nie ma opcji by coś zadziałało, bo się zamek z powodu piachu nie przesuwa. No tragedia. Na „szczęście” mnie znowu trafiają i teraz tylko aparat. Atak za atakiem. W końcu robią jedynie słuszną opcją czyli zmasowany szturm. Za bardzo nie ma komu się już bronić. I wróg zajmuje bazę Bravo. Wszystko fajnie, ale jak są ustalenia to są ustalenia. Miało się nie liczyć do scenariusza, bo miała być ot yebanka. A tu się okazuję, że dowódca Keburu nie zmierza się trzymać ustaleń i sobie zabiera naszą flagę uznając, że mu się słusznie należy. No jakby ją zdobył swoimi wojskami to także by się mu nie należała. Ale rozumiem go trochę, trzeba swoje ego podbudować i zabrać nawet niezgodnie z umowami flagę jak mu się w nocy po jego bazie wycieczki mogły szwendać i swoje dwie stracił. Ogólnie tak akcja wywołała zniesmaczenie u naszych i chyba u co niektórych Saryjczyków też a przynajmniej u ich dowódcy, bo nawet w rozmowie ze mną przed atakiem jasno podkreślał, że to tylko coś poza scenariuszem i się nie będzie liczyć. Ot się taka okazja trafiła niech się ludzie pobawią. Wyszło inaczej. Może informacja co ma być nie dotarła do wszystkich. Cóż… my idziemy na off game. Obiad i jak dla nas Alfy, to koniec działań na majówce. W terenie już i tak nikogo prawie nie ma z kim by można nawiązać jakąś walkę a z upływem czasu będzie ludzi jeszcze mniej. Zresztą żadnych zadań już nie było by się jakoś napinać. Czeka nas jeszcze długa droga do domu.
Trąbka jak na ustawce kiboli
Ci to mieli radość
Cały czas ruch w interesie
Snajper też może się wykazać
Zmiana pozycji
PODSUMOWANIE
Co można napisać podsumowując imprezę. Miałem obawy po poprzednim roku, że może być podobnie czyli gorzej niż dwa lata temu. A powinno być lepiej. Bo recenzje sam pisałem z 2009 i była ona pozytywna. Rok temu zaś klęska jakaś. Nie wszystko było takie jak miało być. I jedyne co było w porządku to pogoda, która jak do tej pory zawsze jest świetna.
Małe zawieszenie broni i spotkanie na szczycie – Andrzej(Nerun), Wikary(Kebur), Padaka(Saria)
Druga część szturmu rusza – ustawka rulezz
Więc, nie oczekiwałem wiele by się za bardzo nie rozczarować. Na forum i ja i jeszcze kilku innych rzucaliśmy pomysłami, co by mogło bardziej podnieść rangę tej imprezy. Niestety, jak to bywa, org może ale nie musi słuchać sugestii. Może to dobrze może źle, ale to jego prawo. Zawsze będę wychodził z założenia, że imprezy są dla ludzi. I nie idzie mi o to, że org ma walnąć przemowę jak to on się stara i ciężko haruje byśmy się pobawili. Jego obecność na polu walki nie zawsze jest konieczna. Ale ma przygotować to i owo w taki sposób, by ludzie byli zadowoleni i przed i w trakcie i po wspominając imprezę.
I znowu walka
Nasz medyk jeszcze czeka ale za chwilę będzie miał pełno roboty i biegania
Przed, to forum imprezy, reklama, PR, ustanowienie zasad, scenariusza, wyznaczenie liderów stron i wszystkie tego typu sprawy formalne, które musza być załatwione, bo tak mówią nasze wewnętrzne ustalenia środowiskowe jak i ogólnie prawo. W trakcie, to jest system rejestracji uczestników na miejscu, prowadzenie imprezy, rekwizyty, to co nazywa się socjalem i inne podobne pierdoły. A po, to w zasadzie jest głównie czynnik tego co się dzieje w trakcie.
Są chyba wszędzie
Więcej rannych i trupów niż żywych w okopie
Forum działało i działa sprawnie. Info o imprezie zostało zamieszone. Działały różne newsy. Czy to na forum majówki czy wmasg. Nie można tu niczego zarzucić organizatorowi. Zresztą nad sprawnym działaniem forum poza adminam byli jeszcze moderatorzy, którzy mieli w swoich frakcjach działać tak, by siły danej strony były jak najbardziej skuteczne. I tak się przynajmniej w Nerun działo. I rok temu i dwa i w tym także. Można by tylko mieć zastrzeżenia co do samej reklamy imprezy, bo moim zdaniem był słaba na pograniczu niewielkiej a możliwości były całkiem spore. Ale że to impreza cykliczna może i wystarczyło tylko tyle…
Jak to ktoś powiedział – było epicko
Czerwieni się u nas coraz bardziej
Nasze walki o pewne elementy i suweniry dla uczestników padły. No, ale takie zbójeckie prawo orga by coś komuś dać albo i nie. Swoje argumenty miał a jakże i całkiem logiczne były nawet mimo, że nie musiały się nam podobać ani się z nimi zgadzać nie musieliśmy.
Wróg wchdodzi do bazy Bravo
Mimo, że i oni giną jest ich coraz więcej… zdecydowanie za dużo…
Ilość ludzi którzy się deklarowali, że będą a stan rzeczywisty chyba jeszcze nigdy i nigdzie się nie pokrył, ale tak to bywa przy dużych imprezach. Po prostu życie. Słyszałem, że miało być ponad 500 osób i to bliżej 600 niż dalej. Osobiście tego nie stwierdziłem. Ale też każdego nie liczyłem. Uważam, i nie tylko jest to moja opinia, że nie było tylu ludzi. Owszem może byli i zgłoszeni i wielu pewnie bez zgłoszenia przyjechało na ostatnią chwilę. Nie dałbym głowy, ale po ilości namiotów a mam porównanie z tamtego chociażby roku, to było tego mniej. A w polu jeszcze mniej. Dla mnie to jest porażka imprezy, bo jeśli było tych 500, to się nieźle kitrali w namiotach. W polu, przy szturmie na bazę Bravo, gdzie byli chyba wszyscy lub prawie wszyscy z Sarii i Keburu, to mogło być wraz z Nerunem jakieś góra 200 osób a bardziej stawiam na 150. To nawet widać na zdjęciach. Przykre to, że organizator musi ludzi wyganiać na pole walki z rana. Nawet niepojęte. Ale to akurat nie jest wina organizatora, że ludzkość taka miętka jest. Ale to majówka i może ludzie gdzieś tam zatracili cel po co się jedzie na imprezę asg siedząc gdzieś po namiotach albo prywatnych kwaterach i pijąc piwo robią, cholera wie co…
Saria I Kebur jest już wszędzie
Zdobywają bazę Bravo
Scenariusz – walka – wrażenia
Samo działanie w polu jak dla mnie było udane. Nie narzekam. Nasze połączone siły Wrocław-Bielsko działały całkiem skutecznie i intensywnie czy to w nocy czy w dzień. Strzelania sporo. Trzy razy mieliśmy Alamo plus obrona Bravo, ale to się jako Alamo nie liczy. Co roku mieliśmy, ale nie tak wielkie i tak intensywne o czasie nie wspominając. Kupę kompozytu i mnóstwo chodzenia o każdej porze dnia i nocy. Bardziej kompozyt w dzień a chodzenie w nocy.
Krajobraz po bitwie
Problem T1000 owszem występował. Może nie jak w tamtym roku nagminnie, ale występował. Ale też tego się nie wyeliminuje na tak liczebnych zlotach. Mieli być sędziowie, nie stwierdziliśmy. Może sprawdzali akurat jakiś teren off game. Jeśli idzie o terminatorów to na szczęście nie było potrzeby wstać i pójść i kopnąć takiego w rzyć. Czasami wystarczyła celna, krótka 10 sekundowa seria z SAW-a by ludź się przyznał. Myślę, że powrót do stosowania medyków i 4 trafień jakoś wyeliminował na wielką skalę proceder, bo jak się ma jeszcze w zanadrzu jakieś życie, to nie jest hańbą się przyznać przynajmniej raz.
Ustawkę wygrały połączone wojska Sarii i Keburu – ale tylko ustawkę
Zadania były jakie były. Zdobywanie jajek było ciekawe a jeszcze ciekawsze ich przenoszenie o czym się jeden z naszych przekonał. Ciekawe ile ich było tak w sumie, bo trochę tego znaleziono. Był jakiś wątek larpowy. Ale w nim to chyba kilka osób uczestniczyło. I ogólnie dla całokształtu nie miało to żadnego znaczenia, ale jak się jakaś grupa ludzi mogła pobawić cokolwiek inaczej, to proszę bardzo. My zadania mieliśmy proste. Iść, zdobyć, utrzymać. Ewentualnie dzielnie zginać.
Padaka – nowy dowdóca sił zbrojnych Sarii
W tymi miejscu za działanie w terenie dziękuję mojej grupie Recon Breslau choć składała się także z ludzi z Gorlic, za wytrwałość i wspólną walkę a także Korpusowi Beskidy czyli ludzi z Bielska i okolic z którymi działaliśmy od początku do końca tworząc wesołą gromadkę siejącą zniszczenia. Ot, „Zielone Diobły”. Andrzejowi za dowodzenie Armią Nerun SF i swobodę w wykonywaniu zadań. Wszystkim którzy walczyli po stronie Nerun czy to w dzień czy w nocy albo też cały czas, za poświęcenie i dostosowanie się do naszych wspólnych ustaleń z Andrzejem odnośnie podziałów i działań. Bez naszych wrogów byłoby nudno. I za wspólne walki przeciwko sobie także dziękuję i Sarii i Keburowi i choć w tym roku nie spotkaliśmy się z BM to także wielkie dzięki za udział i walkę. Było nieźle i choć były jakieś dziwne akcje, to w polu było nieźle i ostro. I kto wie, czy się nie spotkamy znowu.
Organizator dbał o czystość w lesie
Organizacja – wrażenia
Mało oczekiwałem. Ale jest pozytywnie. Zdecydowanie lepiej niż rok temu choć osobiście 2009 był jakby lepiej zorganizowany. Parząc z perspektywy ilości ludzi, to narzekanie, że było mało toyek czy umywalek byłoby bezzasadne, bo jak się trafiła jakaś kolejka to krótka i szybko znikała. Nowy sztab, był jaki był, ale chyba bardziej jasny i jakby to powiedzieć cywilizowany.
Powroty…
Na pewno nie brakowało koszy na śmieci. To plus. Sam teren było przygotowany standardowo. Co prawda powinno być lepsze oznakowanie młodników, ale może ktoś po prostu pozrywał taśmy. Nie wiem. Terenu baz za bardzo przygotowywać nie było trzeba, bo wiele pozostało z tamtego roku. Poza tym nie ma po co w zasadzie. Kebur miał chyba więcej bunkrów i okopów niż rok temu, ale nie wszędzie byłem więc się nie wypowiem.
Znowu marsz…
Ciekawym novum było piwo w sztabie. Jak na majówkę, to pomysł dobry. Gorzej z ludźmi, którzy cokolwiek nadużywali tego i innych płynów. Jedni mówią, że było źle na off-ie. Nie wiem, bo nie siedziałem tam za długo. Jak wracaliśmy nad ranem wszyscy spali. A jedna akcja z pijanym nie świadczy, że zaraz wszyscy tak samo czynią.
Był ciepły posiłek, to jest ważne. I było go sporo. Były jakieś stoiska a raczej stoisko, gdzie można było kupić to i owo, z czego skorzystał nasz kolega Abdul kupując na szybko mundur w DPM-ie bo w UCP był świetnie widoczny w nocy.
Kierunek – na wieżę
Plusem jest organizacja i rejestracja osób. Szybko i w miarę sprawnie i widać doświadczenie Brawo dla tych co tam trwali. Ludzie zwrócili mi uwagę cokolwiek słuszną, że identyfikatory, całkiem fajne, o lekko plasticzanej konsystencji karty do bankomatu nie powinny być wypisane ręcznie. To prawda. Przy takiej imprezie i wcześniejszych zgłoszeniach nie powinno tak być. No i identyfikatory dla dowódców to też żaden szał. Ale co tam. Było zdjęcie, to też dobra pamiątka.
Była smycz od sponsora i kulki do testów. Ja jeszcze mam, bo nie przetestowałem. Ogólnie fajnie było spotkać chłopaków z serwisu GF i sobie pogadać na spokojnie, bo zazwyczaj się spotykamy na imprezach a tam trzeba szybko i do boju. A tu spokój i miękkie ruchy. W sensie moje, bo oni tam mieli niezły zapiernicz. Rann jeszcze zabezpieczał stronę medyczną a to ważna sprawa jest. Sam widziałem jak koledzy przytargali kumpla, co ledwie chodził a i u mnie Wojak coś chyba po tej bazie atomowej się napromieniował i trzeba było coś mu tam dać na przeziębienie.
Jakaś lans sesja na piaskach pustyni
Plusem i to wielkim jest, że się Rudej chciało organizować kolejny raz tą imprezę. Wielkie brawa dla niej i reszty organizatorów, współorganizatorów, sztabowców i sponsorów.
Dla mnie i pewnie wielu innych na plus trzeba zaliczyć jej postawię i zdecydowane działanie po incydencie z dowódcą Sarii. Może słuszne jest, że okazała miękkie serce i pozwoliła mu zostać. Szkoda, że on nie raczył był choć przeprosić za to co zrobił. My Polacy tak mamy, że czasami potrafimy wybaczyć ludzką słabość poniekąd. Ale trzeba mieć też jaja by się przyznać do tego błędu. Usprawiedliwiać się nie trzeba, bo jak mawia mój kumpel: tu jest Polska – tu się pije. Ale jak się już namieszało, to coś tam wypada. Szkoda…
Się misiek rzucaj…
Się misiek rzucił…
Ale też nie ma co słodzić za bardzo. Są i minusy jakieś. Może nawet i nie minusy, ale jakby sugestie, co sam zauważyłem i inni z którymi o tym rozmawiałem.
1. Słaba reklama imprezy w środowisku co prawdopodobnie przełożyło się na frekwencję
2. Cena. No niby nie jest jakaś z kosmosu, ale też niemała, bo trzeba doliczyć koszty dojazdu, wyżywienia, i co nie bez znaczenia – zapas kompozytu a kulki idą tu szybko. Nie oceniam co jest w cenie, bo jednemu to będzie pasowało innemu nie. Sporo na ten temat było na forum i jak ktoś zechce przerzucić trochę stron postów to się dowie. Ale czasem cena potrafi zniechęcić. Ale być może była i uzasadniona patrząc przez pryzmat kosztów organizacji.
3. Brak jakiś atrakcji dla ludzi będących na off-ie. Może jakiś meczyk, zawody strzeleckie, pojedynki pistoletowe. Ot, dodatkowe atrakcje, bo tak pozostało tylko pić a to się potem różnie kończy. W końcu jest to majówka jak mi to ktoś podkreślał, no to niech będzie też coś dla tych co tylko się przyszli pokazać i polansować. To wbrew pozorom nie jest głupie, bo pozwala się integrować bardziej powszechnie a nie w podgrupach gdzie głównie leje się piwo i wódę. Może jakiś konkurs z nagrodami. Nawet osoby które walczą, też czasem zejdą. I jak to w dobry plan godzinowy ubrać, to każdy znajdzie czas by się trochę rozerwać. A tak wiało nudą i zapachem chmielu od co niektórych…
4. Ręcznie pisane ID. No trochę nie wypada. Mam taki ID który jest taki sam a jednak dobrze wypisany. To ważne. Ludzie na to patrzą.
5. Skoro impreza ma być duża i pro, to może jednak jako souvenir jakiś plakat albo koszulkę w cenie imprezy. Niby nic a świetnie robi na PR i reklamę.
6. Mało jakby stoisk a trochę ludzi liczyło, że będą mogli coś kupić militarnego. Sam na to trochę liczyłem, że może się uda coś ciekawego znaleźć.
7. Waluta zlotowa, to że tak powiem lekkie nieporozumienie. Nie dość, że małe, to jeszcze nic się nie udało za nią kupić i nawet nie było gdzie. Co prawda na forum dowiedziałem się, że się gdzieś przenieśli, ale nie takie były ustalenia. A już co można było kupić, to nie wiem do tej pory. Myślę, że to zbędny dodatek, nie mający wpływu na samą rozgrywkę.
8. Oznaczenia dla medyka, podobnie jak w tamtym roku były trochę jakby nie na miejscu. Nie wiem jak inni, ale sam kupowałem dla medyka opaskę, bo 5 pln to nie jest majątek a człowiek/medyk i wygląda jak człowiek i wie, że mu oznaczenie nie spadnie. A i wymienić się z kolegą na zmianę można. Co do ilości środków opatrunkowych to się nie wypowiem. Niby kupić można było, ale nie było gdzie. Niby miały być w zrzutach, ale nie wiem czy były. Nam się żadne nie dostały.
9. Powinien wrócić podział na SF i resztę, bo ludzie nie dają rady choć wielu bardzo chce. I czasami masz oddział a potem nagle wojaki znikają, bo muszą coś zjeść, zrobić kupkę i się wyspać przecież. Jeśli ma być SF to się deklarują i działają. I trudno.
10. Może, ale to może, powinno się robić przerwę obiadową. Ludzie odpoczną, zjedzą i potem wrócą spokojnie na pole walki. Niestety większość ersoftowców się wypala jak trochę pobiega a jak jeszcze słonko przygrzeje to morale pada na ryj. Walka od rana do 13-14 potem przerwa tak ze 3-4h i ponownie do działań. Ludzie wtedy trochę dłużej będą mogli. I może mniej będą spali w nocy a więcej działali w terenie
I to tak w zasadzie na tyle. Same pozytywy pewnie przeważają. Bo reszta jest bardziej sugestiami niż ogólnie przyjęta krytyką. Może poprawić następną edycję. Przynajmniej ja tak uważam. I trochę innych osób. Bo niestety nie wszystkie uwagi są mojego autorstwa tak do końca.
Wspólny posiłek na murku
Garkuchnia Grochówka, żurek… I coś tam jeszcze
A w serwisie praca wre cały czas
Tak naprawdę, czy się impreza podobała czy nie, to każdy sobie odpowie sam. I albo przyjedzie ponownie albo nie. Wielu jest zawiedzionych. Bo pewnie oczekiwało więcej. Wielu jest też zachwyconych, bo taka jest natura ludzka. Ja, no cóż… mniej więcej wiedziałem czego oczekiwać ale też wiedziałem, że tak poprowadzę swoich ludzi, że przynajmniej w walce jak znajdziemy wroga nie będą się nudzić. Może mi wyszło, może nie, ale wszyscy sobie postrzelali. Niektórym nawet padły repliki. Polecać i reklamować imprezę powinni w pierwszej mierze organizatorzy przez czyny przed imprezą a potem uczestnicy jak będą z działań organizatorów zadowoleni. Jak ktoś chce wywalić mnóstwo kompozytu w dużym towarzystwie, bo u niego w środowisku są tylko małe yebanki, to ta impreza jest dla niego jak najbardziej. Zaszaleje. Jak ktoś szuka czegoś bardziej ambitnego, może się zawieść. To nie jest milsim i ludzie nie dają rady. To też nie jest larp, więc szału nie będzie. Są zadania jest jakiś scenariusz i o coś się walczy. Większości to wystarczy. Jak ktoś będzie chciał coś ambitniejszego to na pewno znajdzie, bo jest kilka ciekawych imprez na które mimo limitów walczy pod lub ponad 600 osób jak np. Ardeny czy Mangusta.
Pamiątkowe grupowe zdjęcie ze zdobytą flagą Sarii i do domu
Ale jak ktoś chce przeżyć przygodę, powalczyć w dzień i poszwendać się a nawet powalczyć i w nocy, to spokojnie Majówka mu starczy. To tylko kwestia chcenia się dobrze bawić. Wtedy niedostatki i jakieś braki tu i ówdzie da się pominąć. Jak się jeszcze trafi lub wybierze dobrą ekipę, to choćby się org starał i tak będzie się człowiek dobrze bawił. Ja przynajmniej wychodzę z takiego założenia i jakoś się jeszcze na tym nie zawiodłem. Pomimo pewnych uwag – raczej niewielkich, bo za bardzo nie było się do czego przyczepić, bawiłem się dobrze. Bo wiedziałem z kim to będę robił, gdzie i poniekąd jak. I wyszło. Kolejny raz. To kurde cieszy.
Fotki:
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Yaro dnia Wto 18:05, 10 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|