Yaro
Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: wrocław/bielsko
|
Wysłany: Wto 0:44, 20 Mar 2012 Temat postu: Miasto - Chaos - by fortek & STORM 18.03 |
|
Miasto – Chaos
Jest piękna pogoda. Można by rzec, że nietypowa o tej porze roku a przynajmniej nie taka powinna być w połowie marca. Śnieg i mróz bardziej by pasował niże jakieś 20 stopni na plus. No, ale nie będę narzekał, bo to daje sposobność na przykład użyć w końcu gaziaka a to już jest wielki plus.
Budowa czołgu
Organizatorzy to znane i przebiegłe stworzenia i zawsze coś kombinują i spiskują, żeby sobie życie ułatwić. Nie wszyscy oczywiście, bo są jeszcze i tacy co niewiele robią albo tworzą ciekawe potworki z dziwnymi zasadami i regułami. Tu tego nie było. Zasady były jak najbardziej normalne. Ich ilość może i przydługa i nie każdy miał ochotę czytać, ale to tylko świadczy o poważnym podejściu tak do organizacji jak i imprezy. Można to co prawda uprościć i tacy organizatorzy też są, ale tu akurat było inaczej. Trudno. Zamiast jakiś fajny film trzeba było czytać inne rzeczy. Ale po prawdzie, jak się jeździ po imprezach, to te podstawowe reguły są bliskie, podobne albo takie, że by je naruszyć, to trzeba się postarać. Jakieś trudniejsze kwestie to zazwyczaj walka w budynkach, używanie pięter i czasami co może medyk. I to w zasadzie wszystko. Reszta to po prostu walka. Idziesz, strzelasz, rzucasz się po krzakach, i czasem giniesz i dymasz na repsa i z powrotem. Normalka.
Org
Ale jak wspomniałem, organizator to złośliwa bestia i raczył mnie wrobić w dowodzenie Armii Lednicy. Cokolwiek to miało być i cokolwiek miało działać. Nie specjalnie mi to pasuje, bo cokolwiek się tych naszych ersoftowców zna i raczej z karności i słuchania to nie słyną w większości, choć zaczyna się to zmieniać na plus od czasu powolnego wprowadzania działań teamami czy większymi grupami do czego walnie się przyczynia zasada opuszczania respa tylko całym TF-em. To wymusza już pewne zachowania i działania stadne.
Zdobywanie ambasady
Ale zgodziłem się i na plus jest to, że dostałem wcześniej listę wszystkich uczestników mojej Armii i mogłem sobie podzielić ludzi na kompanie a potem organizator porozsyłał to uczestnikom by wiedzieli z kim są, kto dowodzi i gdzie przynależą. Plus, który pozwolił na miejscu szybciej się podzielić i jakoś ogarnąć sytuację mimo opóźnień związanych z organizacją czy cholera wiem czym.
Widziałem, że pierwszym i w zasadzie najważniejszym zadaniem ma być przejście do wojsk Gienierała koło budynku 10/18. Droga w zasadzie prosta. Pojawiła się sugestia by i zahaczyć o ambasadę. Tak czy siak start miał być na garażach i stamtąd wysyłam zwiad Plutonu pod dowództwem iuny, pod ambasadę by sprawdził, jak jest z budynkiem. W tym czasie jeszcze ogarniamy nasze siły i 3 kompanie Armii. A i B mają po dwóch medyków, zaś C, która nie spełnia limitu nie ma żadnego.
Powroty z respa
Nasze siły wychodzą później do gry od reszty uczestników, wiec jest opcja, że wróg już tam jest gotów, czekający w zasadzce. Dostajemy skrzynię z torbami medyka dla Gienierała oraz rozkazy które mam dostarczyć dowódcy. Po dostarczeniu Armii, mam już tylko zajmować się swoim oddziałem, co mnie cieszy. Przez radio idzie informacja, że nasz zwiad dostał się do niewoli. Więc ruszamy.
Gienierał
Pierwsza kompania A za nią B, Pluton a potem C, która niesie skrzynię z medykamentami. Za szybko to się nie ruszają, więc trzeba werbalnie poganiać. Ale na szczęście nie jest daleko więc kompania A dopada ściany, do niej dobija Pluton a Kompanię B wysyłam do osłony na drugą stronę drogi. I poszli w las jak te zajączki. Zamiast zająć pozycje które pozwoliłby ostrzeliwać ambasadę, bo tam są Ci źli, to strzelają się z kimś zza rampy. Przerzucam alfę z Plutonu i Ci osłaniają. Kompania A wbija się do środka, wraz z ludźmi z Plutonu i następuje czyszczenie budynku. Odzyskujemy jeńców. Zdobywamy fanty. Poszczególne kompanie zajmują teraz teren wokół ambasady. Wysyłam zwiad Plutonu w kierunku bunkrów. Jak będzie spokój to idziemy drogą jak nie, to naokoło. W tym czasie, zgodnie z pierwotnym założeniem sekcja alfa wraz z kompanią C pod dowództwem Gelmira pójdzie główną drogą i dokona dywersji zaczepiając wroga. Kierunek na wieżę ciśnień. A potem do punktu w kwadracie I-2 gdzie jak dobrze pójdzie mamy się spotkać po odprowadzeniu Armii.
W drodze na respa
Zwiad melduje, że bunkry puste ale są ludzie w budynku przed nimi. To jedyny budynek przed naszym celem. Ruszamy. My w kierunku bunkrów a Gelmir ze swoimi w drugą stronę. Dojście do bunkrów to chwila. Ale tam już koniec ruchu do przodu. Zaczyna się strzelanie. Walą obrońcy z budynku i Armia Lednicy nie jest gorsza. Miał być atak, ale niestety, dla większości atak przyjął formę tzw. ataku stacjonarnego. Się rozbiegło towarzystwo to tu to tam i zaczyna się walka pozycyjna. I zaczynają się straty. Ranni to jeszcze nie tragedia, ale już kilku jest straconych bezpowrotnie. Obchodzimy. To kawałek przez las i będziemy na miejscu. Szybko i na temat. Pozostało na temat bo absolutnie nie szybko. Zebranie ludzi z kompani B okazało się wcale nie takie łatwe choć są po drugiej stronie drogi. Trochę szybciej działa A, głównie ludzie Boruca. Zaczynają przechodzić bardziej w lewo i w las. Ale reszta kompani A i prawie cała B atakują, cały czas atakują… oczywiście w pozycji leżącej. Co się człowiek musiał nakrzyczeć, to moje…
Sztab
W zasadzie nie powinno mnie to dziwić, jak ludzie z różnych miejsc zostają przydzieleni do jednego TF-u a jeszcze nie dość że nie przyzwyczajeni do działania zespołowego, to jeszcze nie zawszy rozumieją, że ważniejsze jest realizowanie zadania a nie sama walka i strzelanie. Następnym razem org daje mi bat albo nie ma to tamto. Niewiele brakowało a bym zastrzelił, lub któryś z moich by to zrobił w stosunku do opieszałych. W szczególności snajperów :p Ci to się tak wkręcili, że ciężko było. Ale wreszcie przesuwamy się do przodu choć trochę naokoło. Ale zawsze to bliżej. Radziej daje znać że mamy ogon. Ale to jeszcze nie tragedia. Bo zalegamy przed drogą. Przed nami, przed budynkiem, naszym celem stoi czołg i sieje do nas. I ludzie jacyś też. Z budynku, lekko za nami, który nas przyblokował, też do nas sieją. To kto jest kim i po jakiej stronie jest ten tank?
Boruc łączy się z Gienierałem a potem ja także i zaczyna się wymiana informacji. Okazuje się, że czołg jest nasz. „podjeżdża” jakkolwiek to brzmi, na naszą wysokość i zaczyna prać do budynku. Czterech naszych rusza jako jego osłona a reszta rusza do budynku. Prawie połowa jest KIA. Wysyłam wszystkich na respa, poza żywymi i idę się spotkać z dowódcą. Potem po resztę tych co na respie i mam ich z głowy. Gdziez w terenie działa Gelmir z alfą i kompanią C. Na radiu tylko słychać, że się gdzieś rozstali i kompania C walczy w okolicach rampy. Alfa poszła dalej. Doszła nawet do wieży ciśnień, ale tam resp. Trochę go polokowali ale musieli się wycofać. Kierują się na sektor I-2
Najemnicy…
A pod budynkiem dowodzenia coś cały czas się dzieje. My zgodnie z założeniem scenariusza mamy zmienić stronę i walczyć dla cywili. Ale jeszcze nie ma sposobności. Jeden oddział jest w terenie. I czekamy. Tasp pojmał jeńca. Najemnicy, też jakiegoś przytachali. W ogóle to dziwne dwa chyba ugrupowania najemników są. Jedni we flecku drudzy w DPM-ie. Jakaś zadyma jest, bo w budynku który nas przyblokował, ma się znajdować OP-1 które jest niezbędne do jakiegoś porozumienia z najemnikami. Budynek jest cały czas atakowany. Moi ludzie są w okolicy budynku i mają mieć oko na wszystkich we fleckach. Tak na wszelki wypadek. Bo z to nigdy nie wiadomo. Przy okazji dostaję zadanie od Gienierała. Mamy przejąć jakiegoś VIP-a który ma być transportowany z więzienia do sądu. Do więzienie, które jest w centrum terenu zajętego przez wroga trudno będzie się dostać, ale skoro mają iść do sądu a ten budynek jest blisko I-2, to sprawa może nie jest taka trudna. Nawiązuję łączność z Gelmirem. Już jest w blisko I-2, ale teren jest przez kogoś zajęty, wiec ma sprawdzić budynek sądu. Podchodzi, melduje, że ktoś jest w środku, ale nie może wejść do środka, bo nie ma broni do cqb. Więc obserwują.
Obrona sztabu…
No to gdzie my kurde jesteśmy…
Kontakt. Ktoś zachodzi od tyłu budynku. I zaczyna się obrona sztabu. Część naszych sił atakuje budynek gdzie ma być OP-1. Część broni się koło małego budynku i blokuje drogę. A na równoległej do tej jest poważny atak na budynek oraz z tyły budynku przez lasek ktoś się przedziera. Walka na całego. Taps, iuna, Błązen są z tyłu. Wysyłam tam następnych. Reszta jest z drugiej strony plus cześć kompani A, bo widzę Mariusha. Razem sobie strzelamy. Ja zamiatam jednego. Pierwszy, trafiony. Trochę sobie koło bunkra strzeliłem, ale to raczej by rozgrzać replikę, niż żeby trafić. Zostawiam Mariusha i idę na drogę sprawdzić co się dzieje i kto gdzie jest z naszych. Widzę jak przez polanę w kierunku respa przemykają jacyś. Razem z Marcinem wbijamy w las i też poruszamy się w kierunku naszego respa. Na małym pagórku stajemy i czekamy. I wchodzi prosto na nas ze czterech. Strzelam, wpierw do jednego, potem do drugiego i trzeciego. Pierwszych dwóch zdejmuję, trzeci strzela celniej niż ja i dostaję… Medyk! Odczołguję się za drzewko. I drę japę. A medycy dwaj jakich mam, są w budynku lub w jego okolicy. No to przez radio wołam czaję. A potem krzykiem by się nakierował na nasze pozycje. W tym czasie Marcin zdejmuje przeciwników przed nami. Wycofuję Pluton. Pojawił się Radziej i idzie ściągnąć resztę Brawo i HQ Plutonu. Marcina i Alicję wysyłam do przodu jakieś 30m, by osłaniali. Po udzieleniu mi pomocy i czaja Idzie do przodu, by w razie W osłaniać naszych. Pojawia się Mariush i potem kilku z Plutonu. Podchodzimy bliżej drogi zza której toczą się walki i zapadamy w jakieś okopy.
Przez radio, przekazuję Gelmirowi, żeby się kierował w stronę naszego sztabu. Ma wejść na plecy tym co nas teraz atakują, bo się tego przecież nie spodziewają. Koło budynku uganiają się chłopaki z Rosomaków. Walą i z piętra i są w okolicy budynku. Pojawiaj się jakaś część kompani B i idzie wesprzeć obronę. Walki za budynkiem są całkiem zażarte. Wysyłam kilka osób by ściągnęła z respa resztę jednego z TF-u. I czekamy na nich razem z Marcinem i jeszcze kilkoma z innych oddziałów. Dochodzą nasi oraz inne osoby z respa. My walimy na wprost a reszta obchodzi z lewej. Przez drogę i łączymy się z resztą naszych. Są tu ludzie Gelmira, ale sam został zdjęty. Jesteśmy z tyłu budynku i walczymy, bo wróg naciera cały czas. I od strony drogi i z tyły budynku z lasu. Cofamy się. Wpierw jakieś 15m. Potem odbijamy bardziej w kierunku naszego respa, bo tam są jakieś siły wroga. I znowy strzelanie. Ja wbijam w jakiś wąwóz. Dochodzi do mnie MikeOl i próbujemy przejść tym okopem, ale na jego końcu Mike dostaje. I choć zdejmuję tego co zdjął jego, sam obrywam. Druga rana to czas na respa. Na szczęście nie jest to daleko. Dowodzi teraz sierżant Sonic.
Na respie słychać było jak nasi walczą. Bo niedaleko było. Aż za drogą. Ale wracamy szybko i wycofuję Pluton. Na ich miejsce wchodzi inny oddział. U nas czas na zamiany a raczej zmianę. Już po 13 jest więc impreza ma się końcu. To trzeba by coś ten chaos powiększyć. Kolumna podwójna i ruszamy drogą za lasem w kierunku ambasady. Kontak!!! Jakieś 150 może 200m od wyruszenia czoło kolumny zostaje ostrzelane. Kilka trafień. Dla niektórych to drugie trafienie, w tym jednego medyka. Pomiędzy drzewami widzimy kilka osób. Część z nich jest w ghile. Pułapka się im udała. Ale my otwieramy ogień. Dostają. Ale jakoś ich to nie wzruszyło. Może przez to wdzianko nie czują albo nie chcą czuć. Oddalają się. Wysyłamy kilka osób po tych co zeszli. My czekamy. Wysyłam Tapsa jako parlamentariusza, już w stalowym bereciku, że walczymy po tej samej stronie. Szedł do nich z repliką uniesioną, ale tylko coś tam strzelali i uciekali. Więc wrócił. I on i reszta naszych. Ruszamy. Po ustaleniu zasad z orgiem i nałożeniu przez wszystkich berecików twarzowych, ruszamy w stronę ambasady. Czujniej niż poprzednio. Wtem zwiad zauważa jakiegoś cywila. Rozchełstana koszula, wciąga spodnie, no dziwne trochę, ale cóż, może tak się cywile bawią, tolerancyjnym trzeba być. Dostajemy od niego nawet jakąś aktówkę z jakimiś fantami. No to bierzmy ją. I bierzemy jego. Będzie jako mediator jakby co. Dochodzimy do ambasady. Zajmujemy tył budynku ale na placu przed nią felcki otwierają ogień. To my do nich też. Za to za budynkiem są cywile i jakoś się z nimi dogadujemy. Po chwili się najemnicy wycofują a my zajmujemy plac przed ambasadą. Wreszcie jest kontakt z dowódcą cywili. Mamy się udać do ich sztabu. A sztab jest w budynku więzienia. Idziemy, ale czujnie, bo nie mamy zaufania do będących przed nami najemnikami.
W sztabie zostawiamy fanty i dostajemy zadanie osłony skrzyżowania na drodze która prowadzi do sztabu/więzienia. A na skrzyżowaniu zaczyna się strzelanie. Zabezpieczamy jedną stronę drogi koło budyneczku. Wcześniej w budynku przy skrzyżowaniu zostaje Roxi i ma informować co się dzieje od tyłu czyli strony respa cywili. Na skrzyżowaniu od razu zaczyna się strzelanie. Nie wiemy kto to jest przed nami. Części oddziału przechodzi na drugą stronę by osłaniać nas od strony torów. Reszta siedzi w okopie i coś tam strzelamy. Nawet trafiamy. Ale po drugiej stroni, też i my dostajemy. Taps zostaje wyeliminowany. Wysyłam Wazlełko jako negocjatora by zobaczyć z kim walczymy. Okazuje się, że z najemnikami we flecku. Koniec strzelania miedzy nami. Ale to drugi raz. Chyba się nie polubimy. Przez radio dostaję info od dowódcy, że mam uważać na najemników, bo mogą cos wywinąć. To obserwujemy. Ma być spotkanie i mamy przekazać jak rusza. I ruszyli. Nawet zaprosili do wspólnego szturmu. Ale my teraz jesteśmy fanatykami… Fanatyczny oddział „Stalowych Bretów z Orzełkami”, to my. Zawsze wierny i zawsze nieprzekupny I nie ulegliśmy ich namową. Ale ruszyliśmy za nimi bo takie też było wezwanie dowódcy. I w połowie drogi nastał Armagedon. Rozpętała się jatka przy sztabie. A my idziemy. Dochodzi do nas Taps. Od strony respa ruszają cywile. Przed budynkiem, stoi kilku w DPM-ach, to ludzie Pretoriana. Podchodzimy. Nie zważają na nas. Może uważają nas za jeszcze jeden odział najemników. Swego czasu byliśmy pod sztabem Gienierała razem. Więc podchodzę, kładę rękę na ramieniu i mówię – nie żyjesz! I otwieram ogień do trzech czy czterech stojących do mnie plecami. Jedna seria i poprawka na wszelki wypadek, ale wszyscy grzecznie podnoszą łapki i schodzą. Reszta plutonu dobiega i zaczyna się walka. Nie wiem, kto jest w budynku, ale strzelają do nas. Ktoś na radiu mówi, że cywile są w środku. Dowódca to potwierdza, ale i tak ktoś napierdala do nas. Z piętra także. Widzę, że nasi razem z cywilami też walą do budynku, więc i ja walę. Obok mnie Sonic dostaje w replikę więc wyjmuje krótką. A mi się przez cały dzień nie udało użyć krótkiej. Strzelam w okna w jakieś cenieni. W końcu z pietra dostaję niezłego łebshoota. To nie było na pewno 350fps. To nawet nie było 450 fps… Nic to, drugie trafienie, więc schodzę, i tak już koniec, bo nie ma respów. Po chwili w ogóle jest koniec. Koś spadł z piętra. W zasadzie okazało się, że skoczył, ale mu nie wszyło i to piętro to jakieś może półtora metra nad ziemią, ale mniej wystarcza by sobie coś zrobić. Teraz już tylko udzielnie pomocy, wezwanie karetki i podsumowanie imprezy przez orga oraz sto lat dla solenizantki Kamiyi i losowanie nagród od sponsora czyli militaria.pl.
Koniec Miasta, choć w podsumowaniu w zasadzie nikt nie wygrał i sytuacja jest jaka była
PODSUMOWANIE
Cóż… Organizując imprezę, organizatora zawsze ma pewne wątpliwości i pewne niepokoje. Po pierwszy czy ktoś się zgłosi i czy będzie ich tyle, że będzie można zrealizować scenariusz. Po drugie jak toto wyjdzie i czy ludzie się będą dobrze bawić. I po trzecie co się po prostu spierdoli, ot tak albo z czyjejś mniejszej lub większej winy. W dodatku, nie zawsze tak bywa, ale często, organizator zazwyczaj sam się nie pobawi, bo próbuje ogarniać temat.
Rozchełstany cywil…
Trzeba powiedzieć szczerze, że organizacja imprez Fortka zawsze stała na poziomie. I to tym na plus niż minus. To cieszy. Dobrze, że ma sztab ludzi STORMU, i tych organizatorów jest sporo. Ale ile by ich nie było, wszędzie być nie mogą. Dobrą opcją jest na pewno przydzielenie organizatora do większych ekip, stron. Tak miałem ja w Armii Lednicy choć to było tylko na Armię a nie na każdy TF. W końcu ilość organizatorów jest skończona zazwyczaj i do każdego TF-u nie mogą trafić. Ale pomył jest dobry i stosowany tu i tam.
Sierżant Sonic
Co do przebiegu samej rozgrywki, to nie ma się gdzie przyczepić. Bo nie wszędzie być ktoś może i nie wszystko ogarnie nawet jak się stara. Ja nie miałem problemu z kontaktem z orgiem, kiedy tego potrzebowałem. Kanał 1 był cały czas dostępny. I dobrze. Interwencji orga nie potrzebowałem bo i po co. Przypadki nie przyznania się przez ludzi w ghile do trafień, to cóż przypadek, a próba podejścia kończyła się ich ucieczką, to niech im będzie. Jak ktoś lubi oszukiwać, to będzie to robił. Oczywiście, całym oddziałem dogonilibyśmy, potem spuścili łomot, ale my się lubimy dobrze bawić a takie coś temu by nie służyło więc lepiej olać i bawić się dalej.
Poza tym jednym przypadkiem bardziej ewidentnego T1000, nie stwierdziliśmy, co miłe tego zjawiska i bardzo dobrze. Często bywało, że się komuś powiedziało, że dostał i schodził. Problemem jaki można było zaobserwować, było często po pierwszym postrzale schodzenie na respa. Chyba gra z medykami nie jest częsta. A wydawałoby się, że to takie proste w istocie. Udawało się brać jeńców, mimo, że wyglądało na to, że będzie to trudne. Więc pomysł sam w sobie jest ciekawy.
Szybka interwencja po wypadku, też jest na plus. Pomoc udzielona poszkodowanemu oraz działanie Fortka i jego ludzi były szybki i zdecydowane. To, że stało się to na końcu a w zasadzie już prawie po imprezie, nie przerwało nagle imprezy. To taki mały plus, bardziej dla uczestników niż poszkodowanego. Sam wypadek zaś jest wynikiem błędu poszkodowanego. Morał jest tylko jeden, że lepiej zejść po schodach jak są niż skakać. Ale to już będzie refleksja dla poszkodowanego. Chłopki które udzielały pomocy to akurat strażacy plus pan w DPM-ie, bliżej mi nie znany. Najważniejsze, że się znali, załatwili to szybko i sprawnie, wezwano pogotowie a organizator zadbał, by nie było niepotrzebnego zbiegowiska a ersofotowcy się do tego zastosowali.
A teraz, żeby nie było, że słodzenie to dwie uwagi. System rejestracji sam w sobie słuszny jest. Ale widocznie przepływ ludzkości wymusza jednak albo lepszy i sprawniejszy system albo więcej stanowisk. Wąskim gardłem było wydawanie a właściwie szuanie identyfikatorów. To da się uprościć. Wystarczy mieć koperty i w każdej tylko ID danej strony lub TF-u Lub wydawanie ich dowódcom a potem oni daję reszcie. I podpisywanie się na liście. Ja rozumiem, że ważne to jest, ale chyba potrzeba ze dwa, trzy stoliczki na których to szybciej pójdzie. I na takie ułatwienia jak stoliczki, i podobne, które ułatwią warto dać te parę złotych, by następna edycja czy też inną impreza była jeszcze sprawniej obsługiwana.
Druga uwaga, to strzelanie z piętra. I zasadniczo samo strzelanie, to jeszcze pikuś. Ale strzelanie z mocnych replik, to już nie taki pikuś. Wiadomo, że osoba taka jest lepiej chroniona. Więc zlikwidować taką nie jest łatwo. No ale nie jest to niemożliwe. Problem za to jest, że taka osoba, nie ma znaczenia czy singiel czy auto, często strzela do ludzi na bliskim dystansie. To jest 15 czy 20 metrów a może tylko kilka jak ktoś jest pod budynkiem prawie. I tak bywało. I ograniczenie do opcji singla akurat daje mocniejszy strzał niż seria z repliki o tej samej mocy. Moje ucho mówi, ze tak jest na pewno :p Może rozwiązaniem jest jak już dopuszczamy strzelanie z pięter, to niech to robi ta sama replika, która może działać w środku. A że pogoda jest już ładna to może po prostu klamki. To się już sprawdzało parę razy. I działało całkiem dobrze. Bo tak naprawdę chodziło tylko o to, by mieć sposobność obronić się przed tymi co są już pod budynkiem niż ostrzeliwać się z daleka. To mieli załatwić ci z parteru.
Podsumowując, to jak zwykle bawiłem się dobrze i ludzie, którzy walczyli w barwach Plutony także. Trochę się pochodziło, całkiem sporo nawet postrzelało. Choć może nie jakiś szał, ale takie były zadania jakie były. Nie narzekam, bo o dobrą zabawę chodzi a na to liczyłem i się nie zawiodłem. Gratuluję organizatorom wytrwałości i poświęcenia i cóż… wcale Wam nie współczuję, boście „gupki”, mogliście się zapisać i też pobawić a tak dymaliście w jakiś żółtych kamizelkach i zero zabawy :p No, ale to już taka przypadłość tych którym się chce coś ambitniejszego zrobić.
Solenizantka Kamiya
Losowanie nagród..
Było dobrze, nawet bardzo dobrze. No chciałbym ponarzekać a może i pomarudzić, ale nie ma powodu. Mam nadzieję, że za jakiś czas coś nowego będzie. Może być i kolejne Miasto – decydujące starcie Może co innego, pewnie się pojawimy…
Pozdrawiam uczestników po tej czy innej stronie i do następnego to tu, to tam…
Fotki:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|